wtorek, 10 czerwca 2014

Wyróżnienie.

Wiem ,że wyróżnienie z konkursu na One Shot'a miałam dodać w niedziele ( 8.06.2014r.) ,ale niestety nie miałam czasu. A co do rozdziału. Postaram się go dodać dzisiaj. Za jakąś godzinkę lub jutro.
No to teraz czas na wyróżnienie. Napisała go Violetta Verdas.

Dawno, dawno temu, za górami, za... Chwila... Tak zaczyna się bajka, a ta historia ani trochę jej nie przypomina. Nie każda każda powieść kończy się happyend'em i musimy o tym pamiętać.

Leon i Violetta, Violetta i Leon. Dwie zupełnie różniące się od siebie osoby, można było uznać, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Ona ponad życie kochała muzykę, prawdę mówiąc muzyka była jej całym życiem. On odważny, pragnący adrenaliny miłośnik motocrossu. Oboje jednak tworzyli całość i byli kochającą się ponad życie parą. Byli w stanie skoczyć dla siebie w ogień i zostawić wszystko, kiedy ich druga połówka była w potrzebie. Kto by pomyślał, że ich los skończy się tak marnie? Wszystko zaczęło się z początkiem wakacji, kiedy z powodu braku czasu, zbyt zajęci spełnianiem własnych marzeń zaczęli się od siebie oddalać.

Była piękna, letnia pogoda. Ciepły wiatr powiewał liśćmi, leżącymi na dróżkach, chodnikach i ulicach. Leon tak jak na co dzień dzień spędzał na torze. Od jakiegoś czasu przebywał tam dużo częściej niż zazwyczaj. Przystojny chłopak wsiadł na motor, po czym odpalił go i ruszył. Jego piękne brązowe włosy powiewały na wietrze, a on z każdym kolejnym okrążeniem i wykonanym trickiem, czuł że żyje. Niektórym mogło by się wydawać, że to dziwne, iż zwykły, przeciętny nastolatek tak bardzo oddaje się swojej pasji, jednak dla niego to było normalne i zrozumiałe. Przecież kochał to ponad życie.

Ona za to siedziała w ich wspólnym domu przy pianinie, myśląc nad melodią i słowami kolejnej piosenki. Instrument, niby zwykła rzecz, wydająca dźwięki, każda jak inne, dla niej znaczyła zupełnie co innego. Dla niej to było całe życie. Tak samo jak jej druga połówka spełniała swoje największe marzenia. Z jej pięknych ust wypływały coraz to nowe, szczere słowa, tekstu, który przypływał jej do ust, tak niespodziewanie, jakby już wcześniej znała słowa. Jej głos był bardzo melodyjny i czysty, została obdarzona wspaniałym talentem wokalnym i muzycznym, co w pełni wykorzystywała. Jej palce zaś wędrowały po klawiaturze, tak płynnie, tak jakby pływały i wiedziały, w który klawisz mają uderzyć.

Oboje spełniali swoje marzenia, tylko że tak bardzo poświęcali się swoim pasjom, iż z każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddalali, chociaż nie zdawali sobie z tego sprawy, ponieważ oni cały czas uważali się za szczęśliwą parę. Jednak czy na pewno można ich było tak nazwać? Widywali się tylko wieczorem, kiedy Leon wracał z toru. Razem jedli kolację, przy której z przemęczenia prawie wcale się nie odzywali i kładli się spać. Czy tak powinno wyglądać życie szczęśliwej pary? Zapewne każdy odpowiedział sobie teraz, że "nie". Kiedyś spędzali ze sobą każdą chwilę i zawsze sprawiały im je przyjemność. Tęsknili za sobą na każdym kroku, kiedy nie byli z drugą połówką. Tamte czasy zniknęły. Prysły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jednak oni zbyt zajęci sobą, nie zauważali tego i nadal uważali, że są tak jak zawsze kochającą się, szczęśliwą rodziną.

Pewnego dnia jednak kiedy Leon jak zawsze pojawił się na torze, jego życie zmieniło kierunek podążania. Wywróciło się o 180 %. W tym wydarzeniu uczestniczyła pewna osoba. Była nią najlepsza przyjaciółka Leona jak i Violetty. Nosiła imię Francesca, była mechanikiem na torze, na którym codziennie przybywał chłopak, oraz byłym uczniem prestiżowej szkoły muzycznej, którą ukończyła razem z Violettą. Mimo tego one nadal się widywały i przyjaźniły. Zawsze świetnie się dogadywały.

Kiedy Verdas wsiadł na motor i jeździł na maszynie przyglądała mu się właśnie Francesca, zawsze to robiła, wiedząc, że chłopak od zawsze był miłością jej najlepszej przyjaciółki, którą traktowała jak siostrę, ona i tak darzyła młodego chłopaka pięknym uczuciem, którym jest miłość. Kiedy ona nie patrzyła to on wlepiał swój wzrok w przepiękną nastolatkę. Nie wiedział dokładnie co tak na prawdę się z nim dzieje. Był z Violettą, więc dlaczego kiedy patrzył na Francescę miał iskry w oczach i na samą myśl o niej robiło mu się ciepło na sercu? Nagle przez swoją nieuwagę stracił kontrolę nad niebezpieczną maszyną i razem z nią zaliczył spotkanie z ziemią. Gdy dziewczyna zauważyła, że nastolatka nie ma w zasięgu jej oczu, szybko pobiegła zobaczyć co się stało. Kiedy ujrzała go z zakrwawioną ręką leżącego na ziemi, jej serce zaczęło bić o wiele szybciej, a w jej głowie tworzyły się najgorsze scenariusze. Przykucnęła przy chłopaku i prawą ręką sprawdziła puls.

Kiedy jego powieki uniosły się ku górze, a oczy wreszcie ujrzały światło dzienne, dziewczyna odczuła przypływ radości i wtuliła się w chłopaka. Zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji szybko odsunęła się speszona i wstała po czym sama pomogła mu zrobić to samo.

-Jak się czujesz?! Boli Cię coś?! Trzeba szybko wezwać pogotowie!-zaczęła panikować zmartwiona tym wszystkim. Szybko wsadziła rękę do spodni w celu odszukania telefonu.

On temu zaprzestał nie odpowiadając na żadne z zadanych pytań, lecz... zrobił coś czego i on i ona się nie spodziewali, jednak pragnęli. Zbliżył swoje wargi do jej i musną delikatnie. Czując, że dziewczyna go nie odpycha, zatopił ich usta w namiętnym pocałunku. Poczuł coś niezwykłego, coś czego nie czuł przy żadnym pocałunku z Violettą. Chwilę potem jednak ona odsunęła się od niego tak, że dzielił ich zaledwie milimetr.

-Leon, nie możemy. Ty jesteś z Violettą i chociaż pragnęłam tego co się stało, to my... my nie powinniśmy.

-Violetta teraz się nie liczy, teraz jesteśmy my-odparł bez namysłu i uśmiechną się po czym znów złożył pocałunek na ustach dziewczyny, a ona oddała go. To było magiczne przeżycie dla nich obojga.

Po oderwaniu się od siebie, chłopak niestety musiał już wracać do domu. Czule pożegnał się z Francescą i udał się w stronę miejsca zamieszkania. Wiedział, że musi porozmawiać z Violettą, wiedział że musi z nią zerwać. Wiedział wszystko... wszystko oprócz tego jak bardzo zrani to dziewczynę. Wszedł do domu z ponurą miną. Ona od razu podeszła do niego i musnęła lekko jego usta. Nie oddał pocałunku, co wprowadziło Violettę w zdziwienie.

-Coś się stało?-spytała kiedy siedzieli już przy stole jak każdego wieczoru.

-Nie, nic się nie stało-odpowiedział niezgodnie z prawdą.

-Widzę, że masz jakiś zły humor, no ale jak tam chcesz-zachichotała nie świadoma niczego co wydarzyło się dzisiejszego dnia.-pomyślałam, że może powinniśmy pójść razem na jakąś romantyczną kolację? Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy. Pomyślałam, że ostatnio trochę się od siebie oddaliliśmy i chciałabym to naprawić.

-Wiesz... Ja... Muszę Ci coś wyznać Violetto-teraz już wiedziała, że coś się stało. Zawsze mówił do niej pełnym imieniem tylko wtedy kiedy naprawdę coś się działo.

-O co chodzi?-spytała zmartwiona. Denerwowało ją to, że chłopak milczał.-Leon proszę! Ja się martwię, o co chodzi?!

-Zdradziłem Cię-powiedział po czym wstał od stołu i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Widział... Pustkę, ból?

Także wstała i nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą wyznał jej chłopak. Czuła straszny ból w sercu. Nie sądziła, że on będzie w stanie tak bardzo ją zranić.

-Jak mogłeś? Dlaczego mi to robisz, co? Pewnie zawsze chciałeś żebym cierpiała, tak? Udało Ci się! Twój cel został wypełniony. Brawo. Kto jest tą szczęściarą, co?-spytała.

-Violetta... Przepraszam... Ja i Francesca nie chcieliśmy cię zra...-nie zdążył dopowiedzieć ponieważ ona mu przerwała.

-Francesca?! Pięknie... Po prostu [CENZURA] zajebiście!-z jej oczu zaczęły wypływać słone łzy.

Zdziwiło go słownictwo dziewczyny, nigdy nie słyszał żeby przeklinała. Chciał wytrzeć ręką łzy wypływające z jej oczu, lecz ona odsunęła się od niego.

-Nie wybaczę Ci tego...

-Nnie musisz... Ja... Ja chcę z nią być...-powiedział "wbijając nóż" w serce dziewczyny.

-Nienawidzę Cię!-uderzyła chłopaka w twarz i szybko wbiegła do ich wspólnego pokoju, gdzie wyjęła walizkę byłego chłopaka, spakowała jego ubrania i oddała ją jej właścicielowi. Chłopak wiedział, że to nastąpi, wiedział, że wyrzuci go z domu... Jeszcze raz rozejrzał się po mieszkaniu i wyszedł zamykając drzwi.

Ona położyła się na łóżku, po czym schowała głowę w poduszkę i zaczęła krzyczeć. Wzięła ich wspólne zdjęcie z szafki nocnej, przyjrzała się mu uważnie, a z jej oka wypłynęła łza, która wylądowała na fotografii. Przeczytała napis znajdujący się na odwrocie pamiątki 'Na zawsze razem'. Następnie podarła je na milion kawałków i zaczęła walić rękoma o materac. Po jakimś czasie, kiedy już się uspokoiła, wykończona zasnęła.

*tydzień później*

Z każdym dniem dziewczyna czuła się trochę lepiej, jednak cały czas leżała w łóżku. Ona na prawdę bardzo kochała chłopaka, niestety było już za późno. Szukała jakiegokolwiek sensu, by dalej żyć, jednak nie znalazła go. Jej oczy widziały otoczenie w czarno-białych barwach. Kiedy on znikną z jej życia, zniknęły także wszystkie kolory. To on był sensem jej życia, on był jej kolorami. A teraz? Tak po prostu postanowił odejść nie zostawiając dziewczynie powodu do dalszego funkcjonowania. Nie mogła uwierzyć w to, że chłopak, z którym była już 3 lata ją zdradził... I to z jej najlepszą przyjaciółką, teraz została zupełnie sama. Sama w tym okrutnym świecie pełnym nienawiści, problemów i ludzi.

On zaś już prawie zapomniał o Violettcie, jakby wszystkie chwile, które przeżyli razem w ogóle się nie liczyły. Jakby w ogóle nie miały miejsca w przeszłości.. Następnego dnia po rozstaniu z Violettą, związał się z Francescą. Tworzyli razem szczęśliwą parę. Razem chodzili, razem jedli, razem robili wszystko. Kiedy jednak chłopak pierwszy raz od jakiegoś czasu przypadkowo natrafił na zdjęcie jego z Violettą, na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Czuł współczucie, tęsknotę i nagle wszystkie wspomnienia, chwile spędzone razem jak tknięciem palca powróciły. Te złe chwile jak i te dobre. W tym momencie zapragną porozmawiać z Violettą, chciał aby zostali chociaż przyjaciółmi. Jeszcze udał się do parku, aby wszystko przemyśleć na spokojnie.

Castillo pierwszy raz od tygodnia zeszła na dół. Udała się do kuchni i przygotowała sobie jajecznicę. Wcześniej nic nie jadła. Nie była w stanie wykonać nawet takiej czynności. Nie była w stanie wyjść z łóżka... Z niechęcią jadła przygotowany posiłek. Jeśli tak można by to było nazwać. Bardziej wędrowała widelcem po talerzu. Kiedy już czuła, że więcej nie da rady zjeść, odstawiła talerz, ogarnęła się i postanowiła wyjść do sklepu, aby kupić podstawowe produkty spożywcze. Szła przez park, gdyż to była najszybsza droga.

Chłopak siedział na ławce ze spuszczoną głową, pomyślał, że będzie musiał pójść do Violetty i z nią porozmawiać. Nie wiedział, że ta chwila nastąpi tak szybko. Uniósł głowę ku górze i ujrzał przepiękną sylwetkę dziewczyny. Szybko wstał z miejsca i podbiegł do niej.

-Violetta!-krzykną w jej stronę.

Ona odwróciła się i znieruchomiała. Już tak dawno go nie widziała. Tęskniła za nim, cholernie za nim tęskniła, jednak wiedziała, że musi być twarda, że musi to wytrzymać.

-Leon... Czego chcesz?

-Przeprosić. Nie chcieliśmy Cię zranić, uwierz mi...

-Ale to zrobiliście... Jesteś z Francescą?

-No... No tak...

-No widzisz... To życzę szczęścia.-odparła z ironią w głosie-Nie wierzę, że tak szybko udało Ci się o mnie zapomnieć. O tym wszystkim co nas łączyło.

-Ala ja Cię kocham! Strasznie Cię kocham i chcę z tobą żyć. Francesca... Zdałem sobie sprawę jakim idiotą byłem. Ja jej nie kocham, to była chwila słabości.-już miał wypowiedzieć te słowa. Były one jak najbardziej szczere, jednak nie wyznał prawdy. Dotarło do niego, że ona nie zasługuję na kogoś takiego jak on. Powinna żyć w szczęściu, ale z kimś innym. Z kimś kto nie będzie jej ranił.

-Masz rację. Już zapomniałem, to nie ma sensu.-postanowił skłamać. I chociaż to było dla niego trudne, to myślał, że tak będzie lepiej.

-Tak myślałam...-powiedziała z zaszklonymi oczami.

Po wypowiedzianych słowach odeszła od niego. Z jej oczu wypływały strumienie słonych łez. Łez bólu, rozpaczy po utracie kochanej osoby. To był dla niej cios w serce. Szła szybko nie patrząc przed siebie. Nagle straciła grunt pod nogami. Wszystko zrobiło się ciemne.

Samochód jechał z szybką prędkością po jezdni. Pijany kierowca pojazdu nie zauważył dziewczyny przechodzącej przez pasy. Z dużą siłą zderzył się z nastolatką. Upadła na ziemię. Kierowca nie przeją się całym zdarzeniem. Po prostu jechał dalej.

Leon jeszcze chwilę stał zrozpaczony. Odwrócił się w celu zobaczenia po raz ostatni swojej ukochanej. Zobaczył postać leżącą w kałuży krwi. Kiedy doszło do niego, że to Violetta, od razu do niej pobiegł. Teraz to z jego oczu wypływały łzy. Nie chciał jej stracić.

-Nie odchodź, proszę Cię! Nie! Ja cię kocham, rozumiesz?! Kocham Cię, nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz mnie zostawić!-krzykną, po czym wybuchną płaczem.

Karetka wezwana przez jednego z przechodniów, zabrała dziewczynę do szpitala. Chłopak szybko wezwał taksówkę i także tam pojechał. Siedział przy niej każdą dzień i każdą noc. Cały czas żył w nadziei na lepsze jutro.Wierzył w to, że wszystko będzie dobrze.

Nagle sprzęt podłączony do dziewczyny zaczął piszczeć, a kreska na wykresie zrobiła się prosta. Do pomieszczenia wbiegła masa lekarzy i pielęgniarek. Chłopak wyproszony wyszedł z sali. Nie wiedział dokładnie co się stało. Dopiero kiedy doszło do niego, że może stracić ukochaną jego serce zabiło mocniej. Bał się. Bardzo się bał. Lekarze zaczęli akcję ratunkową. Maltretowali ją różnymi sprzętami, w celu przywrócenia pracy jej serca. Nagle wszystko ucichło. Z sali wyszedł zawiedziony lekarz.

-Niestety, nie udało nam się. Robiliśmy co w naszej mocy, ale nie dało się przywrócił pracy serca. Przykro nam. -odparł lekarz, po czym wszyscy rozeszli się w swoje strony.

Chłopak się załamał. Stracił wszystko to co najbardziej kochał. Serce, które biło tylko dla niego przestało funkcjonować. Nie było już odwrotu, stracił ją. Stracił na zawsze. Dlaczego jeśli tak bardzo ją kochał, zdradził ją? Dlaczego kłamał, że już o niej zapomniał? Dlaczego to ona nie żyje? Przecież to on powinien być na jej miejscu-w jego głowie utworzyło się tysiąc pytań, jednak na żadne z nic nie umiał odpowiedzieć-czym ona sobie zasłużyła? Po fakcie chłopak załamał się. Stracił jedyny sens życia. Ona była jego narkotykiem. Uzależnił się on niej. Teraz wiedział, że już nigdy nic nie będzie takie same jak wcześniej. Wszystko przez jego głupotę.

Próbował sobie z tym wszystkim radzić, próbował żyć dalej, próbował zapomnieć. Próbował wszystkiego, jednak nic to nie dało. Wszyscy pomagali mu wyjść z depresji jednak na marne. Chłopak w końcu nie wytrzymał. To wszystko go przewyższało, ta presja były dla niego zbyt silna. Kiedy nikogo nie było w domu udał się do łazienki i sięgną do najwyższej półki, z której wziął pudełeczko z jakimiś tabletkami. Wysypał na swoją rękę, na początku 1, potem 2, 3, aż w końcu całe opakowanie było opróżnione. Chwilę myślał nad tym co chce zrobić jednak, w końcu odważył się i połkną wszystkie tabletki.

Teraz już i chłopak był tam gdzie dziewczyna. Nie żałował swojego czynu, nie myślał o innych, teraz liczyli się tylko oni.

=  = == = == = = == = === = = ==== 

Jak się podoba ? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz