Wiem ,że wyróżnienie z konkursu na One Shot'a miałam dodać w niedziele ( 8.06.2014r.) ,ale niestety nie miałam czasu. A co do rozdziału. Postaram się go dodać dzisiaj. Za jakąś godzinkę lub jutro.
No to teraz czas na wyróżnienie. Napisała go Violetta Verdas.
Dawno,
dawno temu, za górami, za... Chwila... Tak zaczyna się bajka, a ta
historia ani trochę jej nie przypomina. Nie każda każda powieść kończy
się happyend'em i musimy o tym pamiętać.
Leon
i Violetta, Violetta i Leon. Dwie zupełnie różniące się od siebie
osoby, można było uznać, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Ona ponad
życie kochała muzykę, prawdę mówiąc muzyka była jej całym życiem. On
odważny, pragnący adrenaliny miłośnik motocrossu. Oboje jednak tworzyli
całość i byli kochającą się ponad życie parą. Byli w stanie skoczyć dla
siebie w ogień i zostawić wszystko, kiedy ich druga połówka była w
potrzebie. Kto by pomyślał, że ich los skończy się tak marnie? Wszystko
zaczęło się z początkiem wakacji, kiedy z powodu braku czasu, zbyt
zajęci spełnianiem własnych marzeń zaczęli się od siebie oddalać.
Była
piękna, letnia pogoda. Ciepły wiatr powiewał liśćmi, leżącymi na
dróżkach, chodnikach i ulicach. Leon tak jak na co dzień dzień spędzał
na torze. Od jakiegoś czasu przebywał tam dużo częściej niż zazwyczaj.
Przystojny chłopak wsiadł na motor, po czym odpalił go i ruszył. Jego
piękne brązowe włosy powiewały na wietrze, a on z każdym kolejnym
okrążeniem i wykonanym trickiem, czuł że żyje. Niektórym mogło by się
wydawać, że to dziwne, iż zwykły, przeciętny nastolatek tak bardzo
oddaje się swojej pasji, jednak dla niego to było normalne i zrozumiałe.
Przecież kochał to ponad życie.
Ona
za to siedziała w ich wspólnym domu przy pianinie, myśląc nad melodią i
słowami kolejnej piosenki. Instrument, niby zwykła rzecz, wydająca
dźwięki, każda jak inne, dla niej znaczyła zupełnie co innego. Dla niej
to było całe życie. Tak samo jak jej druga połówka spełniała swoje
największe marzenia. Z jej pięknych ust wypływały coraz to nowe, szczere
słowa, tekstu, który przypływał jej do ust, tak niespodziewanie, jakby
już wcześniej znała słowa. Jej głos był bardzo melodyjny i czysty,
została obdarzona wspaniałym talentem wokalnym i muzycznym, co w pełni
wykorzystywała. Jej palce zaś wędrowały po klawiaturze, tak płynnie, tak
jakby pływały i wiedziały, w który klawisz mają uderzyć.
Oboje
spełniali swoje marzenia, tylko że tak bardzo poświęcali się swoim
pasjom, iż z każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddalali, chociaż
nie zdawali sobie z tego sprawy, ponieważ oni cały czas uważali się za
szczęśliwą parę. Jednak czy na pewno można ich było tak nazwać? Widywali
się tylko wieczorem, kiedy Leon wracał z toru. Razem jedli kolację,
przy której z przemęczenia prawie wcale się nie odzywali i kładli się
spać. Czy tak powinno wyglądać życie szczęśliwej pary? Zapewne każdy
odpowiedział sobie teraz, że "nie". Kiedyś spędzali ze sobą każdą chwilę
i zawsze sprawiały im je przyjemność. Tęsknili za sobą na każdym kroku,
kiedy nie byli z drugą połówką. Tamte czasy zniknęły. Prysły jak za
dotknięciem magicznej różdżki. Jednak oni zbyt zajęci sobą, nie
zauważali tego i nadal uważali, że są tak jak zawsze kochającą się,
szczęśliwą rodziną.
Pewnego
dnia jednak kiedy Leon jak zawsze pojawił się na torze, jego życie
zmieniło kierunek podążania. Wywróciło się o 180 %. W tym wydarzeniu
uczestniczyła pewna osoba. Była nią najlepsza przyjaciółka Leona jak i
Violetty. Nosiła imię Francesca, była mechanikiem na torze, na którym
codziennie przybywał chłopak, oraz byłym uczniem prestiżowej szkoły
muzycznej, którą ukończyła razem z Violettą. Mimo tego one nadal się
widywały i przyjaźniły. Zawsze świetnie się dogadywały.
Kiedy
Verdas wsiadł na motor i jeździł na maszynie przyglądała mu się właśnie
Francesca, zawsze to robiła, wiedząc, że chłopak od zawsze był miłością
jej najlepszej przyjaciółki, którą traktowała jak siostrę, ona i tak
darzyła młodego chłopaka pięknym uczuciem, którym jest miłość. Kiedy ona
nie patrzyła to on wlepiał swój wzrok w przepiękną nastolatkę. Nie
wiedział dokładnie co tak na prawdę się z nim dzieje. Był z Violettą,
więc dlaczego kiedy patrzył na Francescę miał iskry w oczach i na samą
myśl o niej robiło mu się ciepło na sercu? Nagle przez swoją nieuwagę
stracił kontrolę nad niebezpieczną maszyną i razem z nią zaliczył
spotkanie z ziemią. Gdy dziewczyna zauważyła, że nastolatka nie ma w
zasięgu jej oczu, szybko pobiegła zobaczyć co się stało. Kiedy ujrzała
go z zakrwawioną ręką leżącego na ziemi, jej serce zaczęło bić o wiele
szybciej, a w jej głowie tworzyły się najgorsze scenariusze. Przykucnęła
przy chłopaku i prawą ręką sprawdziła puls.
Kiedy
jego powieki uniosły się ku górze, a oczy wreszcie ujrzały światło
dzienne, dziewczyna odczuła przypływ radości i wtuliła się w chłopaka.
Zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji szybko odsunęła się speszona i
wstała po czym sama pomogła mu zrobić to samo.
-Jak
się czujesz?! Boli Cię coś?! Trzeba szybko wezwać pogotowie!-zaczęła
panikować zmartwiona tym wszystkim. Szybko wsadziła rękę do spodni w
celu odszukania telefonu.
On
temu zaprzestał nie odpowiadając na żadne z zadanych pytań, lecz...
zrobił coś czego i on i ona się nie spodziewali, jednak pragnęli.
Zbliżył swoje wargi do jej i musną delikatnie. Czując, że dziewczyna go
nie odpycha, zatopił ich usta w namiętnym pocałunku. Poczuł coś
niezwykłego, coś czego nie czuł przy żadnym pocałunku z Violettą. Chwilę
potem jednak ona odsunęła się od niego tak, że dzielił ich zaledwie
milimetr.
-Leon, nie możemy. Ty jesteś z Violettą i chociaż pragnęłam tego co się stało, to my... my nie powinniśmy.
-Violetta
teraz się nie liczy, teraz jesteśmy my-odparł bez namysłu i uśmiechną
się po czym znów złożył pocałunek na ustach dziewczyny, a ona oddała go.
To było magiczne przeżycie dla nich obojga.
Po
oderwaniu się od siebie, chłopak niestety musiał już wracać do domu.
Czule pożegnał się z Francescą i udał się w stronę miejsca zamieszkania.
Wiedział, że musi porozmawiać z Violettą, wiedział że musi z nią
zerwać. Wiedział wszystko... wszystko oprócz tego jak bardzo zrani to
dziewczynę. Wszedł do domu z ponurą miną. Ona od razu podeszła do niego i
musnęła lekko jego usta. Nie oddał pocałunku, co wprowadziło Violettę w
zdziwienie.
-Coś się stało?-spytała kiedy siedzieli już przy stole jak każdego wieczoru.
-Nie, nic się nie stało-odpowiedział niezgodnie z prawdą.
-Widzę,
że masz jakiś zły humor, no ale jak tam chcesz-zachichotała nie
świadoma niczego co wydarzyło się dzisiejszego dnia.-pomyślałam, że może
powinniśmy pójść razem na jakąś romantyczną kolację? Dawno nigdzie
razem nie wychodziliśmy. Pomyślałam, że ostatnio trochę się od siebie
oddaliliśmy i chciałabym to naprawić.
-Wiesz...
Ja... Muszę Ci coś wyznać Violetto-teraz już wiedziała, że coś się
stało. Zawsze mówił do niej pełnym imieniem tylko wtedy kiedy naprawdę
coś się działo.
-O co chodzi?-spytała zmartwiona. Denerwowało ją to, że chłopak milczał.-Leon proszę! Ja się martwię, o co chodzi?!
-Zdradziłem Cię-powiedział po czym wstał od stołu i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Widział... Pustkę, ból?
Także
wstała i nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą wyznał jej chłopak.
Czuła straszny ból w sercu. Nie sądziła, że on będzie w stanie tak
bardzo ją zranić.
-Jak
mogłeś? Dlaczego mi to robisz, co? Pewnie zawsze chciałeś żebym
cierpiała, tak? Udało Ci się! Twój cel został wypełniony. Brawo. Kto
jest tą szczęściarą, co?-spytała.
-Violetta... Przepraszam... Ja i Francesca nie chcieliśmy cię zra...-nie zdążył dopowiedzieć ponieważ ona mu przerwała.
-Francesca?! Pięknie... Po prostu [CENZURA] zajebiście!-z jej oczu zaczęły wypływać słone łzy.
Zdziwiło
go słownictwo dziewczyny, nigdy nie słyszał żeby przeklinała. Chciał
wytrzeć ręką łzy wypływające z jej oczu, lecz ona odsunęła się od niego.
-Nie wybaczę Ci tego...
-Nnie musisz... Ja... Ja chcę z nią być...-powiedział "wbijając nóż" w serce dziewczyny.
-Nienawidzę
Cię!-uderzyła chłopaka w twarz i szybko wbiegła do ich wspólnego
pokoju, gdzie wyjęła walizkę byłego chłopaka, spakowała jego ubrania i
oddała ją jej właścicielowi. Chłopak wiedział, że to nastąpi, wiedział,
że wyrzuci go z domu... Jeszcze raz rozejrzał się po mieszkaniu i
wyszedł zamykając drzwi.
Ona
położyła się na łóżku, po czym schowała głowę w poduszkę i zaczęła
krzyczeć. Wzięła ich wspólne zdjęcie z szafki nocnej, przyjrzała się mu
uważnie, a z jej oka wypłynęła łza, która wylądowała na fotografii.
Przeczytała napis znajdujący się na odwrocie pamiątki 'Na zawsze razem'.
Następnie podarła je na milion kawałków i zaczęła walić rękoma o
materac. Po jakimś czasie, kiedy już się uspokoiła, wykończona zasnęła.
*tydzień później*
Z
każdym dniem dziewczyna czuła się trochę lepiej, jednak cały czas
leżała w łóżku. Ona na prawdę bardzo kochała chłopaka, niestety było już
za późno. Szukała jakiegokolwiek sensu, by dalej żyć, jednak nie
znalazła go. Jej oczy widziały otoczenie w czarno-białych barwach. Kiedy
on znikną z jej życia, zniknęły także wszystkie kolory. To on był
sensem jej życia, on był jej kolorami. A teraz? Tak po prostu postanowił
odejść nie zostawiając dziewczynie powodu do dalszego funkcjonowania.
Nie mogła uwierzyć w to, że chłopak, z którym była już 3 lata ją
zdradził... I to z jej najlepszą przyjaciółką, teraz została zupełnie
sama. Sama w tym okrutnym świecie pełnym nienawiści, problemów i ludzi.
On
zaś już prawie zapomniał o Violettcie, jakby wszystkie chwile, które
przeżyli razem w ogóle się nie liczyły. Jakby w ogóle nie miały miejsca w
przeszłości.. Następnego dnia po rozstaniu z Violettą, związał się z
Francescą. Tworzyli razem szczęśliwą parę. Razem chodzili, razem jedli,
razem robili wszystko. Kiedy jednak chłopak pierwszy raz od jakiegoś
czasu przypadkowo natrafił na zdjęcie jego z Violettą, na jego twarzy
pojawił się lekki uśmiech. Czuł współczucie, tęsknotę i nagle wszystkie
wspomnienia, chwile spędzone razem jak tknięciem palca powróciły. Te złe
chwile jak i te dobre. W tym momencie zapragną porozmawiać z Violettą,
chciał aby zostali chociaż przyjaciółmi. Jeszcze udał się do parku, aby
wszystko przemyśleć na spokojnie.
Castillo
pierwszy raz od tygodnia zeszła na dół. Udała się do kuchni i
przygotowała sobie jajecznicę. Wcześniej nic nie jadła. Nie była w
stanie wykonać nawet takiej czynności. Nie była w stanie wyjść z
łóżka... Z niechęcią jadła przygotowany posiłek. Jeśli tak można by to
było nazwać. Bardziej wędrowała widelcem po talerzu. Kiedy już czuła, że
więcej nie da rady zjeść, odstawiła talerz, ogarnęła się i postanowiła
wyjść do sklepu, aby kupić podstawowe produkty spożywcze. Szła przez
park, gdyż to była najszybsza droga.
Chłopak
siedział na ławce ze spuszczoną głową, pomyślał, że będzie musiał pójść
do Violetty i z nią porozmawiać. Nie wiedział, że ta chwila nastąpi tak
szybko. Uniósł głowę ku górze i ujrzał przepiękną sylwetkę dziewczyny.
Szybko wstał z miejsca i podbiegł do niej.
-Violetta!-krzykną w jej stronę.
Ona
odwróciła się i znieruchomiała. Już tak dawno go nie widziała. Tęskniła
za nim, cholernie za nim tęskniła, jednak wiedziała, że musi być
twarda, że musi to wytrzymać.
-Leon... Czego chcesz?
-Przeprosić. Nie chcieliśmy Cię zranić, uwierz mi...
-Ale to zrobiliście... Jesteś z Francescą?
-No... No tak...
-No
widzisz... To życzę szczęścia.-odparła z ironią w głosie-Nie wierzę, że
tak szybko udało Ci się o mnie zapomnieć. O tym wszystkim co nas
łączyło.
-Ala
ja Cię kocham! Strasznie Cię kocham i chcę z tobą żyć. Francesca...
Zdałem sobie sprawę jakim idiotą byłem. Ja jej nie kocham, to była
chwila słabości.-już miał wypowiedzieć te słowa. Były one jak
najbardziej szczere, jednak nie wyznał prawdy. Dotarło do niego, że ona
nie zasługuję na kogoś takiego jak on. Powinna żyć w szczęściu, ale z
kimś innym. Z kimś kto nie będzie jej ranił.
-Masz
rację. Już zapomniałem, to nie ma sensu.-postanowił skłamać. I chociaż
to było dla niego trudne, to myślał, że tak będzie lepiej.
-Tak myślałam...-powiedziała z zaszklonymi oczami.
Po
wypowiedzianych słowach odeszła od niego. Z jej oczu wypływały
strumienie słonych łez. Łez bólu, rozpaczy po utracie kochanej osoby. To
był dla niej cios w serce. Szła szybko nie patrząc przed siebie. Nagle
straciła grunt pod nogami. Wszystko zrobiło się ciemne.
Samochód
jechał z szybką prędkością po jezdni. Pijany kierowca pojazdu nie
zauważył dziewczyny przechodzącej przez pasy. Z dużą siłą zderzył się z
nastolatką. Upadła na ziemię. Kierowca nie przeją się całym zdarzeniem.
Po prostu jechał dalej.
Leon
jeszcze chwilę stał zrozpaczony. Odwrócił się w celu zobaczenia po raz
ostatni swojej ukochanej. Zobaczył postać leżącą w kałuży krwi. Kiedy
doszło do niego, że to Violetta, od razu do niej pobiegł. Teraz to z
jego oczu wypływały łzy. Nie chciał jej stracić.
-Nie
odchodź, proszę Cię! Nie! Ja cię kocham, rozumiesz?! Kocham Cię, nie
możesz mi tego zrobić! Nie możesz mnie zostawić!-krzykną, po czym
wybuchną płaczem.
Karetka
wezwana przez jednego z przechodniów, zabrała dziewczynę do szpitala.
Chłopak szybko wezwał taksówkę i także tam pojechał. Siedział przy niej
każdą dzień i każdą noc. Cały czas żył w nadziei na lepsze jutro.Wierzył
w to, że wszystko będzie dobrze.
Nagle
sprzęt podłączony do dziewczyny zaczął piszczeć, a kreska na wykresie
zrobiła się prosta. Do pomieszczenia wbiegła masa lekarzy i
pielęgniarek. Chłopak wyproszony wyszedł z sali. Nie wiedział dokładnie
co się stało. Dopiero kiedy doszło do niego, że może stracić ukochaną
jego serce zabiło mocniej. Bał się. Bardzo się bał. Lekarze zaczęli
akcję ratunkową. Maltretowali ją różnymi sprzętami, w celu przywrócenia
pracy jej serca. Nagle wszystko ucichło. Z sali wyszedł zawiedziony
lekarz.
-Niestety,
nie udało nam się. Robiliśmy co w naszej mocy, ale nie dało się
przywrócił pracy serca. Przykro nam. -odparł lekarz, po czym wszyscy
rozeszli się w swoje strony.
Chłopak
się załamał. Stracił wszystko to co najbardziej kochał. Serce, które
biło tylko dla niego przestało funkcjonować. Nie było już odwrotu,
stracił ją. Stracił na zawsze. Dlaczego jeśli tak bardzo ją kochał,
zdradził ją? Dlaczego kłamał, że już o niej zapomniał? Dlaczego to ona
nie żyje? Przecież to on powinien być na jej miejscu-w jego głowie
utworzyło się tysiąc pytań, jednak na żadne z nic nie umiał
odpowiedzieć-czym ona sobie zasłużyła? Po fakcie chłopak załamał się.
Stracił jedyny sens życia. Ona była jego narkotykiem. Uzależnił się on
niej. Teraz wiedział, że już nigdy nic nie będzie takie same jak
wcześniej. Wszystko przez jego głupotę.
Próbował
sobie z tym wszystkim radzić, próbował żyć dalej, próbował zapomnieć.
Próbował wszystkiego, jednak nic to nie dało. Wszyscy pomagali mu wyjść z
depresji jednak na marne. Chłopak w końcu nie wytrzymał. To wszystko go
przewyższało, ta presja były dla niego zbyt silna. Kiedy nikogo nie
było w domu udał się do łazienki i sięgną do najwyższej półki, z której
wziął pudełeczko z jakimiś tabletkami. Wysypał na swoją rękę, na
początku 1, potem 2, 3, aż w końcu całe opakowanie było opróżnione.
Chwilę myślał nad tym co chce zrobić jednak, w końcu odważył się i
połkną wszystkie tabletki.
Teraz już i chłopak był tam gdzie dziewczyna. Nie żałował swojego czynu, nie myślał o innych, teraz liczyli się tylko oni.
= = == = == = = == = === = = ====
Jak się podoba ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz