środa, 30 kwietnia 2014

One Shot. '' Pamięta pan Violettę Castillo. ? ''

*Violetta*

Właśnie idę do firmy ,którą prowadzę razem z moim najlepszym przyjacielem - Leonem. Znamy się od dzieciaka. Zawsze byliśmy jak brat z siostrą. Troszczył się o mnie. Jadę windą nasze biuro jest na ostatnim 22. piętrze. Winda się zatrzymała ,a ja powędrowałam do pokoju nr 335. Weszłam tam zobaczyłam ,że Leon już przegląda jakieś papiery.
- Hej. - przywitałam się z uśmiecham.
- Hej. - powiedział podnosząc głowę znad papierów. - Wyglądasz powalająco. - powiedział.
- Dziękuję. - usiadłam do swojego biurka. Zaczęłam pracować. Miałam jakieś papiery , z których nic nie rozumiałam.- Leon możesz mi pomóc ? - zapytałam. On podszedł do mnie. Zawsze mi pomoże.
- W czym ? - zapytał. Stał obok mnie ja siedziałam na moim krześle.
- Nie bardzo to rozumiem. - powiedziałam i podałam mu dane papiery.
- To jest łatwe. - powiedział. Wytłumaczył mi wszystko i nie miałam żadnego problemu. Gdy już skończyłam wypełniać powiedziałam :
- Idę po kawę chcesz ? - zapytałam przyjaźnie.
- Tak. Poproszę. - powiedział z uśmiechem. Poszłam po dwie kawy.Wróciłam do biura. Chciałam postawić kawę Leona na jego biurko. Zrobiłam to i niechcący szturchnęłam kubek , którego zawartość została wylana na spodnie szatyna.
- Przepraszam już to ścieram. - powiedziałam i zaczęłam nerwowo szurać chusteczką po jego spodniach.
- Nic się nie stało. - powiedział. Ja tylko spojrzałam w jego oczy , w których widziałam uśmiech. Zbliżył się do mnie i pocałował bardzo namiętnie. Odwzajemniłam pocałunek bez zastanowienia się. Zaczęłam rozpinać mu koszulę.
- To może pojedziemy do mnie. - zaproponował.
- Bardzo chętnie. - powiedziałam. Poszliśmy do jego auta i pojechaliśmy w trakcie jazdy chwycił za moje udo. Uśmiechnęłam się. On zdjął rękę z niego.
- Dlaczego zdjąłeś rękę źle ci było ? - zapytałam.
- Nie po prostu musiałem zaparkować. A z jedną ręką to nie jest takie łatwe. - powiedział. Nawet nie zauważyłam ,że już jesteśmy w jego domu. Od samego progu zaczęliśmy się całować. Przeniósł swoje pocałunki na moją szyję ja tylko cicho pojękiwałam. Poczułam ,że tracę grunt pod nogami. Leon zaniósł mnie do jego sypialni. I tam wiadomo co się stało.
Obudziłam się rano , byłam naga. Wiedziałam co się stało tamtej nocy. Szybko wstałam i się ubrałam. Opuściłam dom Leona zostawiając tylko karteczkę. '' Przepraszam Viola '' Poszłam do swojego domu i się spakowałam. Nie wiem czemu ,ale opuściłam BA i poleciałam do Madrytu.

*Leon*

Obudziłem się rano obok mnie nie było Violi. Pomyślałem ,że jest w kuchni. Poszedłem tam , nie było jej. Na blacie leżałam karteczka '' Przepraszam Viola '' Co ja zrobiłem ? Jak ja mogłem przelecieć swoją najlepszą przyjaciółkę , z którą żyłem jak brat z siostrą ? Ubrałem się i pojechałem do biura z nadzieją ,że to właśnie tam znajdę Violettę. Lecz tam jej nie było. Poszedłem do sekretariatu.
- Hej. Widziałaś Violę ? - zapytałem Lili.
- Niestety nie i chyba jej już tu nie zobaczysz. Bo jakieś 2 godziny temu dała mi papiery ,że odmawia współpracy z tobą i przekazuje te firmę tobie. - powiedziała , a ja posmutniałem.
- Dobra. Dziękuje ,a nie mówiła do kąt idzie ? - zapytałem
- Niestety nie. - powiedziała. Gdzie ona jest ?

(2 tygodnie później )

*Violetta**

Właśnie jestem u ginekologa , który robi mi USG . Od paru dni czuję ból w podbrzuszu.
- No to już wiemy kto jest temu winien. - powiedział lekarz.
- Co jest temu winne ? - zapytałem.
- Nie co. Tylko kto. Jest pani w ciąży. - powiedział z uśmiechem.
- CO !? To jakiś kiepski żart. - powiedziałam.
- To nie żart jej pani w ciąży. Gratuluję. - powiedział , a ja opuściłam gabinet lekarza. To jest niemożliwe. Jak ja mogę być w ciąży i to z...... Leonem.?

(16 lat i 9 miesięcy później. )

Dziś moja córka ma 16 urodziny. Do tej pory nie widziała swojego ojca. Czasem o niego pyta. Właśnie zeszła na dół na śniadanie.
- Witaj córeczko. Wszystkiego najlepszego. - powiedziałam i uściskałam ją.
- Dziękuje mamusiu. Co dziś na śniadanie ? - zapytała.
- Naleśniki. Mam dla ciebie niespodziankę. - powiedziałam z uśmiecham.
- Jaki ? - zapytała.
- Mówiłaś ,że zawsze chciałabyś poznać swojego ojca. - przytaknęła głową. - Więc jesteś już duża i mogę cię puścić w dalszą podróż. Wiem gdzie mieszka obecnie twój ojciec.
- Do setna mamo. - przerwała mi Lara.
- No więc proszę to jest bilet do Buenos Aires tam obecnie przebywa twój ojciec. A tu masz jego adres. - podałam jej karteczkę z adresem i bilet.
- Dziękuje jesteś najlepsza. - rzuciła mi się na szyję.
- Mam jeszcze jeden bilet. - oznajmiłam.
- Jedziesz ze mną ? - zapytałam.
- Niestety nie muszę pracować ,ale wiem kto z tobą pojedzie. - powiedziałam z uśmiechem.
- Kto ? - zapytała. W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. - Kto to ?
- Idź zobacz. - powiedziałam ,a dziewczyna pobiegła w stronę drzwi. Zobaczyła tam swojego chłopka. Od razu rzuciła mu się na szyję.
- Dziękuje jesteście kochani. - powiedziała i nas uściskała.

(5 godzin później  )

*Lara*

Właśnie wylądował samolot  ,w którym leciałam do BA.
- Kochanie jak przed spotkaniem z ojcem ? - zapytał z troską mój chłopak.
- Nie wiem , nawet jak się czuje jak to określić. Z jednej strony się cieszę ,że go zobaczę. A z drugiej on nie wiem ,że ma córkę. - powiedziałam.
- Nie martw się jestem przy tobie. - powiedział i mnie pocałował bardzo namiętnie. Chwycił moją dłoń i poszliśmy do hotelu zanieść bagaże. Zjedliśmy jeszcze obiad i pojechaliśmy pod wyznaczony adres. Bałam się jak nie wiem co. Zastanawia mnie jego reakcja. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i czekałam ,aż mi otworzy mój ojciec.
- Będzie dobrze. - pocieszył mnie mój chłopak i pocałowała policzek. Nikt nie otwierał. - Na pewno on tu jeszcze mieszka ? - zapytał Daniel.
- Jest jeszcze jedna opcja. On musi być w pracy. Adres mam jedziemy. - powiedziałam. Doszliśmy di budynku pracował dalej w firmie , w którą dawno prowadził z moją mamą. Poszłam do sekretarki.
- Przepraszam ,na którym piętrze pracuje pan Leon Verdas. ? - zapytałam jej.
- A jest pani  z nim umówiona ? - zapytała.
- Nie ,ale to bardzo ważne. - powiedziałam.
- Proszę poczekać.- kobieta wzięła telefon do ręki i zadzwoniła.

*Claudia* ( sekretarka)

L: Tak. Słucham.
C: Przyszła jakaś kobieta do pana.
L: Ale ja nie byłem z nikim umówiony.
C: Mówi ,że to bardzo ważnie.
L: Zamęczą człowieka. Wpuść ją. Jestem w swoim biurze.
C: Dobrze.
Odłożyłem telefon.
- Pan Verdas jest w swoim biurze. Pokój 335. Ostatnie piętro. - powiedziałam z uśmiecham.
- Dziękuje. - powiedział i odeszła. Ona mi kogoś przypomina... wygląda jak..... Violetta. Violetta Castillo.

*Leon*

Ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam. Do mojego biura weszła piękna ,młoda kobieta i jakiś chłopak . Kogoś mi przypominała.
- Dzień dobry. - powiedziała.
- Dzień dobry. To jaka to ważna sprawa. ? - zapytałam.
- Zacznę od początku. - powiedziała. - Pamięta pan Violettę Castillo. ? - zapytała. Zdziwiło mnie to. Wciągnąłem z mojego biurka zdjęcie z Violettą. I pokazałem jaj.
- Tak. Byliśmy jak brat z siostrą. - powiedziałam.
- Był taki dzień kiedy do czegoś doszło. - przytaknąłem.
- Ale co to ma wspólnego ? - zapytałem ciekawy.
- Mama przeprowadziła się do Madrytu. Tam dowiedziała się ,że jest w ciąży z tobą. - powiedziała. Czy to znaczy ,że ona jest moją córką ? To nie jest możliwe.
- Czy to znaczy ,że ty... - zaczęłam.
- Tak, jestem twoją córką. - powiedziała. Wstałam z krzesła. Nie mogłem w to uwierzyć. JA MAM CÓRKĘ. !! Przytuliłem ją jak najmocniej. W jej jak i moich oczach zagościł uśmiech.
- A gdzie jest teraz Violetta.  ? - zapytałam z ciekawości.
- W Madrycie. - powiedziała smutna. - A właśnie to mój chłopak. Daniel. - przedstawiła mi chłopaka. Uścisnąłem jego dłoń.
- Mam pomysł. Może polecimy do niej. ? - zapytałam.
- Najbliższy samolot do Madrytu jest za trzy dni. - powiedziała.
- Albo za pół godziny. - wziąłem telefon z kieszeni.
L: Mariko poproszę lot za pół godziny do Madrytu.
M: Oczywiści.
- Lecimy za pół godziny. - powiedziałam z uśmiecham.

(5 godzin później )

*Violetta*

Dalej się zastanawiam czy dobrze zrobiłam pozwalając lecieć Larze do Buenos Aires. Ona jest jeszcze tak mała. Pamiętam jak powiedziała pierwsze słowa. Które brzmiały '' Ta-ta '' Popłakałam się wtedy, bo było widać ,że tęskni za nim tak jak ja. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć za nimi stała Lara i Daniel.
- Jak było ? - zapytałam .
- Mam  coś dla ciebie. - powiedziała.
- Co ? - zapytałam. A z za ściany wyszedł uśmiechnięty Leon. - On jest tą niespodzianką ? - zapytałam kiwnęli głowami ( Daniel i Lara ). Rzuciłam się Leonowi na szyję. - Jak ja za tobą tęskniłam. - pwoiedziałam mu do ucha.
- Nie było dnia ,w którym bym o tobie nie myślał. - powiedział. - Przepraszam cię za tamto.
- Dzieciaki idźcie do pokoju Lary. Ja muszę porozmawiać z Leonem. - powiedziałam. Lara przytuliła się jeszcze do niego.
- Cieszę się ,że jesteś. - powiedział i poszła do domu.
- Może się przejdziemy. Porozmawiamy w spokoju. - zaproponowałam.
- Tak jasne. - poszliśmy do pobliskiego parku. Usiedliśmy na ławce. Tam zaczął mówić swój monolog. - Violetta je chciałam cię przeprosić za tamto. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi ,a ja to wszystko spieprzyłem. Za co przepraszam. Zawsze uważałem cię za młodszą siostrę ,która była w mojej głowie oczkiem. Zawsze starałam się być przy tobie. Kiedy byłaś smutna i szczęśliwa. Zawsze coś do ciebie czułem. Była to przyjaźń ponad wszystko. Potem przerodziło się w coś więcej. Byłaś przy mnie , kiedy ja byłem smutny i na odwrót. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Na placu zabaw ,kiedy byliśmy bardzo mali. - powiedziała. - Wybaczysz mi ? - zapytał. W jego oczach mogłam zobaczyć smutek i nadzieje.Przybliżyłam się szybko i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku, który trwał bardzoooo długo. Oderwałam się od niego i uśmiechnęłam on mi oddał uśmiech. - Czy to znaczy ,że mi wybaczysz ? - zapytał , chyba by się upewnić.
- Tak. - powiedziałam i mocno się do siebie przytuliliśmy.
- Kocham cię. - powiedział.
- Ja ciebie bardziej.- powiedziałam.
- Nie bo ja. - powiedział z uśmiecham.
- Ja i koniec kropka. I jeszcze coś powiedz to z nami koniec. - powiedziałam.
- Zadziorna jak zawsze. - tak ,żebym nie usłyszał ,ale i tak to usłyszałam.
- Słyszałam to. - powiedziałam. - Leon. ? - spojrzał na mnie. - Jeśli mnie kochasz wykrzycz to całemu światu. - powiedziałam. A on szepną mi na ucho. '' Kocham cię '' - Miałeś to wykrzyczeć to całemu światu. - powiedziałam.
- Ty jesteś moim świtem.

(5lat później)

Jakieś 10 minut temu dowiedzieliśmy się z Leonem ,że zostaniemy dziadkami. Bardzo się cieszę. Choć Leon na początku zaczął mówić ,że to za wcześnie. Ale potem był bardzo szczęśliwy. 4 lata temu wzięliśmy ślub.  Jestem z nim bardzo szczęśliwa. Zawsze marzyłam o takiej rodzinie. Kocham go tak jak Larę. Daniel już nie długo będzie jej mężem. Jaka on już duża.

----------------------------------------------

Mój pierwszy ONE SHOT. xd Mam nadzieje ,że wam się podoba :D Jutro będzie nowy rozdział. Chyba tyle. Komentujcie proszę <3

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 25.

*Violetta*

-Pępowina. - powtórzył Leon i... znów zemdlał. Urodziła mu się córka ,a on po prostu zemdlał. Dobrze zaczyna jako tatuś.

( pół godziny później )

Jestem już na sali. Leon poszedł jeszcze do lekarza nie wiem po co. Trzymam Vivien na rękach. Jak ona maluśka i słodziutka. Taki mały bąbelek. Drzwi się otworzyły ,a w nich stanął mój mąż.
- Gdzieś ty był ? - zapytałam.
- U lekarza. - oznajmił.
- Po co ? - zapytałam.
- Zapytać się kiedy cię wypuszczą. - odpowiedział.
- To jedno pytanie zajęło ci 20 minut ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Nooooo.... Dzwoniłem jeszcze do rodziców ,żeby przyjechali z Nel. - powiedział. Spojrzał na naszą córeczkę. - Jaka ona piękna. - powiedział. - Po mamusi. - dodał mi musną lekko moje usta. - Czyli wychodzi na no ,że charakterek po tatusiu. - powiedział dumny.
- Po moim trupie. - powiedziałam. Do sali weszli nasi rodzice z Nel ,która od razu do nas pobiegła z uśmiecham. Usiadła Leonowi na kolanach. Angie z Veronicą od razu podbiegły do Vivien.
- Jaka ona maluśka. - powiedziała Angie.
- I słodziutka. - dodała Veronica.
- Cukiereczek. - powiedziały razem.
- Jak tatuś. - powiedział Leon. Wszyscy się zaśmieli nawet Nel , Leon nie zaśmiał się. - A co źle mówię ?
- Dobrze ,dobrze. - powiedziałam po czym musnęłam jego policzek.
- My już musimy się zbierać. - oznajmił tata Leona Roberto.
- Musimy jeszcze pozałatwiać papiery w firmie. - dodał mój ojciec ( rodziny Leona i Violetty połączyły firmy w jedną dużą ).
- No to pa. - powiedzieli i wyszli jeszcze zerkając na Vivien. 

Narrator

KONIEC OPOWIADANIA.

( 8 lat później )

W rodzinie Verdas'ów zaszło dużo zmian. Właśnie siedzą całą rodziną ( Leon , Violetta , Nel , Vivien ) na dworze. Dziewczynki się bawią. A Leon z Violettą siedzą na dużej huśtawce.
- Tatusiu. - krzyknęła Vivien.
- Pograsz z nami w berka. ? - zapytała Nel. Spojrzał na Violettę ona się uśmiechnęła. Poszedł do dziewczynek. Nie wiedział ,że jak na taki wiek dziewczyny szybko biegają. Po jakiś 15 minutach usiadł zmęczony obok Violetty.
- Zawsze chciałam mieć troje dzieci ,ale dwoje mnie już zamęczą. - oznajmił.
- No właśnie w sprawie dzieci...... - zaczęła.
- Czy ty jesteś........ - nie dokończył , kobieta przytaknęła. Leon złapał się za głowę. - Dobra..... jakoś dam radę. - powiedział po czym pocałował namiętnie swoją żonę. I żyli długo i szczęśliwie.........



====================

Jak widzicie to koniec. Zacznę nowe opowiadanie od 1 maja.

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 24.

*Leon*

Wszedłem do domu. Violetta była w salonie. Poszedłem tam. Zobaczyłem ją zapłakaną.
- Ej, kochanie co się stało ?? - zapytałem obejmując ją ramieniem.
- Ty mnie już nie kochasz. - oznajmiła.
- Z kąt taka myśli ? - zapytałem ze zdziwieniem. - Zawsze i wszędzie będę cię kochać najmocniej na świecie. - powiedziałem.
- Naprawdę ? - zapytała.
- Tak , naprawdę. - powiedziałam po czym delikatnie ją pocałowałem. Violetta złapał się za brzuch i syknęła z bólu. - Co się stało ? - zapytałem zmartwiony.
- Nic nic. Tylko twoja córeczka mocno kopie. -oznajmiła już z uśmiechem.
- Już niedługo będziesz na świecie. - powiedziałam do jej brzuszka , pocałowałem go. - Kocham cię. - powiedziałam do Violetty.
- Ja ciebie też. - powiedziała i namiętnie mnie pocałowała. - Dziękuje ci za wszystko . - dodała.
- Nie masz za co. - oznajmiłem z uśmiechem.
- Pójdę do łazienki. - powiedziała. Ja zostałem na dole ,poszedłem do kuchni zrobić sobie kanapkę.
-  LEOOOOOON !!!!! - usłyszałem krzyk mojej żony. Szybko pobiegłem do łazienki.
- Co się stało ? - zapytałem z troską.
- Dziecko. - powiedziała łapiąc się za brzuch.
- Co dziecko ? - zapytałam , bo nie wiedziałam o co chodzi.
- Zaczęło się rodzić. - powiedziała.
- Choć. - wziąłem ją na ręce. Zaniosłem ją do samochodu. Torba z jej rzeczami była już w aucie. Szybko zawiązałem Violę do szpitala. Nie raz na mnie krzyczała ,że mam jechać szybciej. Trzymała się ciągle za brzuch. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do szpitala. Szybko zanieśli moją żonę na porodówkę.

*Violetta*

Jak to cholernie boli. Aaaaaa !! Leon ciągle trzyma mnie za rękę.
- Idzie kolejna fala bólu.  - powiedział lekarz  I jak powiedział tak się stało.
- Aaaaaaaaaaaaaaaa !! - krzyknęłam.
- Będzie dobrze. - mówił Leon.
- Chcesz zamienić się miejscami ?? - zapytałam krzycząc na niego. Nic nie powiedział.
- Proszę przeć. - mówił lekarz jak powiedział tak zrobiłam i znów ten ból.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!! - krzyknęłam.
- Jeszcze troszkę już mamy główkę. - powiedziała pielęgniarka.
- Aaaaaaaaaaaa !! - krzyknęłam po raz kolejny. Usłyszałam płacz dziecka. Od razu się uśmiechnęłam..
- Mamy dziewczynkę. - oznajmił ginekolog.
- Dziewczynkę. - powiedział Leon i..... zemdlał. Nie no nie wiedzę.
- Budzimy się. - powiedziała do niego pielęgniarka klepiąc delikatnie jego policzek.
- Co się stało ? - zapytał Leon ,gdy otworzył oczy.
- Ma pan córeczkę. - powiedziała.
- Córkę ? - zapytał z uśmiechem. Ona tylko kiwnęła głową. Leon wstał i uśmiechną się do mnie.
- Chce pan przeciąć pępowinę ?? - zapytał lekarz.
- Pępowinę. - powtórzył Leon i......


-----------------------------------------------------------

I jak się podoba ?? Vivien już na świecie. Mam nadzieje ,że zostawicie po sobie komentarz ; ))

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = NOWE ROZDZIAŁY < 333

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 23.

(3 miesiące później )

*Leon* 

Obudziłem się rano. Spojrzałem w moją prawą stronę. Zobaczyłem śpiącą Violettę. Pocałowałem ją w czółko. Udałem się do łazienki tam wykonałem poranne czynności. Poszedłem do Nel. Nie spała. Wszedłem do jej pokoju.
- Co chcesz na śniadanie ? - zapytałem.
- Naleśniki. - powiedziała.
- To ja idę je zrobić. - oznajmiłem i udałem się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Po niedługiej chwili do pomieszczenia wbiegła Nel.
- Tato mogę ci pomóc ? - zapytała tym słodkim głosem.
- Już skończyłem. - powiedziałam usiedliśmy razem do stołu i zjedliśmy posiłek.
- Smakowało ? - zapytałem.
- Bardzo. - odpowiedziała.
- Dzień dobry. - powiedziała Violetta zaspanym głosem. Podeszła do Nel i pocałował ją w czółko. Usiadła do stołu.
- A ja ? - zapytałem.
- Co ty ? - odpowiedziała pytaniem.
- Mnie nie pocałujesz ? - zapytałem ponownie.
- Ty masz jeszcze musisz pocierpieć za te kredki co zabrałeś. Zawsze sobie to zapamiętam. - oznajmiła z uśmiecham.
- Ale to było dawno. Ponad 3 miesiące tamu. - powiedziałem smutny. - Kobiety. Jak ja wytrzymam z jeszcze jedną w domu ? - zapytałem po cichu ,żeby  nie usłyszały.
- Czyli ,że nie chcesz tego dziecka ? - zapytała wściekła Violetta. Czyli usłyszała.
- Chce. - oznajmiłem.
- No ja mam taką nadzieje. - powiedziała. - Zrobiłeś ją to teraz będziesz pilnował tatusiu ,co dziecku kredki zabiera. - dodała.
- Przepraszam. - oznajmiłem już podniesionym głosem. Spojrzałem na Nel. Płakała. - Ej czemu płaczesz ? - zapytałam z troską.
- Ba wy się kłócicie. - powiedziała przez płacz.
- Wszystko jest już dobrze. - powiedziałam wziąłem ją na kolana i pocałowałem w czółko.  - My z Nel idziemy na plac zabaw. - oznajmiłem.
- Najlepiej uciec od problemów. - krzyknęła na mnie. Ja nic nie odpowiedziałam tylko wyszedłem z dziewczynką z domu. Wsiadłam do auta. Już miałem ruszać kiedy zadzwonił mój telefon. Zobaczyłem na wyświetlaczu '' Violetta ''. Postanowiłem ,że dobiorę.
L: Coś się stało. ?
V: Zaprowadź Nel do Naty i szybko przyjdź do domu.
L; Ale po co ?
V: Dowiedz się na miejscu. ·!!!!!!!!! - krzyknęła. Zaprowadziłem Nel do Naty. 

-----------------------------------------------

Taki tam rozdział < 333 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = NOWE ROZDZIAŁY < 333

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 22.

*Violetta*

Leże na łóżku szpitalnym. Już mam dość. Jak ja chce do domu. Do sali wszedł lekarz.
- No drogie panie idziemy do domu. - powiedział z uśmiecham. Podał nam karteczki z wypisem. Uśmiechną się i wyszedł.
- Jak ja się cieszę ,że stąd wychodzę. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Ja też. Może jeszcze kiedyś się spotkamy. - powiedziała.
- Też mam taką nadzieje. Jak coś mój numer masz. Zadzwoń jak będziesz chciała. - powiedziałam do niej przyjaźnie. Wzięłam mój telefon i zadzwoniłam do Leosia ,żeby po mnie przyjechał. Już po pierwszym sygnale odebrał.
- Hej skarbie jak tam u ciebie ? - zapytał.
- Hej. Dobrze mógłbyś przyjechać do mnie ? - zapytałam.
- Oczywiście zaraz będę. - powiedział.
- To czekam pa. - powiedziałam.
- Pa.
Po chwili drzwi się otworzyły ,a do sali wszedł Leon i Nel.
- Hej. - powiedział Leon po czym pocałował mnie w policzek.
- Hej. Szybcy jesteście. - powiedziałam. Nel podbiegła do mnie i się we mnie wtuliłam. 
- Byliśmy w windzie jak zadzwoniłaś. - zaśmiał się Leon.
- Jak się czujesz. ? - zapytała Nel.
- Dobrze skarbie. - powiedziałam. - Ja chce już do domu. - powiedziałam.
- No to na co czekamy. - powiedziała radośnie Nel.
Po jakieś godzinie byliśmy już w domu. Od razu poszłam do salonu. Usiadłam na wygodnej kanapie i westchnęłam cicho.
- Jak ja się cieszę ,że już jestem w domu. - powiedziałam z uśmiecham. - Leon zrobisz mi herbaty ? - zapytałam.
- Jasne kotek. - powiedziała i poszedł do kuchni. Nel siadła obok mnie.
- Nel ?
- Tak , mamusiu.
- Powiedz tatuś był grzeczny gdy mnie nie było. ? - zapytałam małej. A ona usiadła mi na kolana.
- Nie zawsze. - powiedziała.
- A co takiego zrobił ,że nie był grzeczny ? - zapytałam zdziwiona.
- No raz zabrał mi kredki.... - powiedziała.
- LEON !!! - krzyknęłam. Szybko przybiegł do salonu. - Dlaczego zabrałeś Nel kredki ? - zapytałam.
- Bo była niegrzeczna. - powiedział.
- A co nasz aniołek takiego zrobił ,że był niegrzeczny ? - znów zadałam pytanie.
- No ,gdy ja zasnąłem pomalowała mi nimi twarz. - - powiedział.
- I to właśnie dlatego zabrałeś jej kredki ? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. - powiedział ze spuszczoną głową. - Ale oddałam Nel już kredki. - powiedział.
- Wybaczasz mu ? - zapytałam Nel.
- Tak. - powiedziała. - Albo nie. - dodała.
- No Nel zrobię dla ciebie wszystko. - powiedział Leon z ręką na sercu.
- No to ci wybaczę po jednym warunkiem. - powiedziała.
- Jakimi ? - zapytał.
- Jurto chcę pojechać po nową sukieneczkę i na plac zabaw. - powiedziała stanowczo mała.
- Oczywiście. - powiedział Leon.

-----------------------------------------------------------------------------
Jak tam lany poniedziałek ?? Udany ?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = NOWE ROZDZIAŁY < 333

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 21.

*Violetta*

Właśnie leże na szpitalnym łóżku. Chciałam się przejść ,ale pielęgniarka powiedziała ,że mi na razie nie wolno. Bo mogę jeszcze zemdleć. Po chwili drzwi się otworzyły. Wszedł do sali lekarz i jakaś kobieta w ciąży ( widać było po brzuszku ). Położyła się na łóżku ,które stało obok mojego łóżka. Chwilkę jeszcze rozmawiała z lekarze. Po czym on wyszedł. Odwróciła się i zaczęła płakać. Ja mimo zakazu wstawania z łóżka. Wstałam i do niej podeszłam.
- Ej.. Coś się stało ? - zapytałam.
- Zamiast być na urodzinach mojej 2-letniej córki. Jestem w szpitalu. - powiedziała wycierając łzę.
- Nie martw się pewnie zaraz tu przyjdzie z jej tatą. - próbowałam ją pocieszyć. Dziewczyna nic nie powiedziała tylko się uśmiechnęła. - Jeśli można wiedzieć ,który to miesiąc ? - zapytałam.
- Dziewiąty. - powiedziała. Wstała do pozycji siedzącej. Ja usiadłam na jej skrawku łóżka. - A ty wyglądasz na.... piąty ?
- Tak to piąty miesiąc. - powiedziałam z uśmiecham. - Violetta. - powiedziałam podając jej rękę.
- Valeria. - powiedziała i uścisnęła mi dłoń. Spojrzałam na kawałek szklanej szyby obok drzwi. Przez ,którą było widać korytarz. Prze szkło zobaczyłem mężczyznę o ciemnych włosach i małą dziewczynkę ,którą trzymał na rękach.
- To oni ? - zapytałam parząc na szybę. Dziewczyna zerknęła na szybę.
- Tak. - powiedział z uśmiechem. Uśmiechnęła się do niego. Dwójka weszła do sali.
- No to ja już pójdę. - powiedziałam i odeszłam. Poszłam na korytarz z myślą ,że ta pielęgniarka mnie nie zobaczy. Ale przeliczyłam się zobaczyła mnie i kazał iść na salę.

*Leon*

Właśnie wchodzę z Nel na salę do Violetty. Moja żona rozmawiała z jakąś kobietą. Spojrzała na mnie.
- O nie. - powiedziała.
- Liczyłem na jakieś '' Hej kotek. Miło cię widzieć '' ,a nie '' O nie ''. - powiedziałem.
- Przepraszam. Ale rozmawiałam z Valerią. Najpierw przerwał nam Zack jej mąż. A teraz ty nam przerywasz. - powiedziała.
- No to ja może zostawię was samych. - powiedziała Val z uśmiecham i wyszła z sali. Nel siadła obok Violi.
- Mamusi ,a kiedy Vivien się wyprowadzi z twojego brzuszka ? - zapytała.
- Już niedługo. - odpowiedziała Violetta.
- A jak się czujesz ? - zapytałem.
- Już lepiej. Ale nie mogę wstać z łóżka. - powiedziała. Gadaliśmy jeszcze jakąś godzinkę. Do sali nagle wjechało łóżko a na nim Valeria. Łóżko popychały dwie pielęgniarki. Viola dziwnie na nią spojrzała.
- A gdzie twój brzuch ? - zapytała.
- Tam. - pokazała na drzwi od sali ,którymi wchodziła pielęgniarka z małym dzieciątkiem.
- Urodziłaś ? - zapytała moja żona.
- No jakieś 15 min temu. - powiedziała szczęśliwa. '
- My z Nel będziemy już się zbierać. - powiedziałam do Violetty.
- Dobrze. Pa. - powiedziała. Musnąłem jej małe usteczka i wyszedłem z sali.

*Violetta*

- Gratuluje. - powiedziałam do Valerii z uśmiecham na twarzy.
- Dziękuje. - powiedziała.
- Jak go nazwiesz ? - zapytałam ciekawa.
- Nawet się nie zastanawiałam. - powiedziała parząc na swojego małego synka. Do sali wszedł Zack z ich 2-letnią córeczką.

-------------------------------------------------

Piątek. Postanowiłam ,że nie zawieszę bloga :D Nie wiem ,czy się cieszycie czy nie. Możliwe ,że zacznę nowe opowiadanie. Bo to jest już nudne jak dla mnie.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = NOWE ROZDZIAŁY < 333

czwartek, 17 kwietnia 2014

Dwa miesiące razem !!!!.

To już dwa miesiące !! Jak ten czas szybko leci. Miło spędziłam z wami ten czas. A teraz po głowie chodzi mi ciągle pytanie '' Zawiesić czy nie ? '' Naprawdę nie wiem co mam zrobić :( Pomijając to życzę wam udanych świąt :D Spęczonych razem z bliskim :P WESOŁEGO ALLELUJA !!! <3
A teraz taki króciutki wierszyk dla was wszystkich < 333 

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdził 20.

*Violetta*

- Ale z dzieckiem jest wszystko w porządku. - powiedział lekarz.
- Ale przecież tam tan lekarz powiedział ,że nie wiadomo czy nasze dziecko przeżyje. - powiedział Leon.
- Ja jestem lekarzem prowadzącym. Pańskiej żony. A tam ten lekarz jest prowadzącym kobiety ,która także jest w ciąży ,ale zagrożonej. - powiedział. - Wasza dziewczynka jest w pełni zdrowa. Tylko musimy zostawić panią na jakiś tydzień , dwa w szpitalu. W celu badań. - dodał. Ma mojej twarzy i Leona zagościł uśmiech. Lekarz spojrzał na ekran ,do którego jestem podłączona. - Tak jak mówiłem wszystko dobrze. - powiedział z uśmiecham. - Proszę nie przemęczać pacjentki. - dodał jeszcze i wyszedł.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - powiedział Leon.
- Ja też. - dotknęłam swojego brzuszka i się jeszcze bardziej uśmiechnęłam. Leon pocałował mój brzuszek, w którym mieszka nasza córeczka. Nachylił się na dem mną i chciał pocałować. Kiedy maszyna zaczęła szybciej pikać. Szybko się ode mnie odsuną.
- To jest popsute.- powiedział Leon. Do sali wbiegła siostra.
- Ej co się tu dzieje. ? Ja jeszcze nigdy nie widziałam takiego szybkiego bicia serca. - powiedziała.
- Nic. Jak pani jeszcze raz to usłyszy to niech pani wie ,że wszystko jest dobrze. - powiedziałam do niej z uśmiecham. Kobieta wyszła z pomieszczenia.
- Dlaczego powiedziałaś jej ,że wszystko dobrze skoro tak nie jest. To - wskazał palcem na maszynę - jest popsute. - powiedział.
- Nie jest.
- Jest.
- Nie
- Tak
- Nie
- Tak
- Nie
- Tak. Jak nie jest to mi to udowodnij.  - powiedział.
- Pocałuj mnie. - rozkazałam. Leon nachylił się nade mną i znów maszyna zaczęła głośniej pipczeć. Leon odsuną się ode mnie i znów ucichło. Potem znów się przysuną i znów pipcze. I tak robił w kółko. Przysuwał się i oddał.
- Nic nie rozumiem. - powiedział.
- Naprawdę ? - zapytałam. Kiwną głową na nie. - To ty tak na mnie działasz. - powiedziałam i się zarumieniłam. Leon uśmiechną się do mnie.
- To mi się podoba. - powiedział. Nachylił się nade mną i pocałował już nie zwracał uwagi na maszynę.

*Leon*

Teraz w sali Violetty są German , Angie , mama i tata.  Nel siedzi mi na kolanach.
- Tatusiu. ? - powiedziała Nel.
- Tak słońce. - spojrzałem na nią.
- A kiedy mamusia pojedzie z nami do domku. ? - zapytała. '
- Już nie długo. Mamusia i Vivien muszą odpocząć. - powiedziałam.
- Bardzo cię kocham. - powiedziała po czym wtuliła się w mój tors.
- Ja ciebie też. - powiedziałem.
- Wiesz troszkę zgłodniałam. - powiedziała mała.
- Choć pójdziemy coś kupić do jedzenia. - powiedziałem. Mała zeskoczyła z moich kolan. Ja wstałem z krzesła. Złapałem ją leciutko za rączkę i poszliśmy do sklepu.

*Violetta*

- Violu. My będziemy już się zbierać. - powiedziała Angie. Podchodząc do mojego taty.
- My też. - powiedziała Veronica.
- Dobrze. - powiedziałam. Wszyscy po kolei pocałowali mnie w policzek i wyszli. Ja leżałam na tym łóżku. Może zaraz przyjdzie Leon z Nel ? Spojrzałam na mój brzuch i mianowicie się uśmiechnęłam.
- Wszystko będzie dobrze. - powiedziałam. Głaszcząc go.

--------------------------------------------------------

Środa. Zaczynam się zastanawiać czy nie usunąć tego bloga ;( Mało komentujecie ,a pod One Shot'em nie był ani jednego komentarza ;( Nie wiem pomyślę ,może nie zawieszę..

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = NOWE ROZDZIAŁY < 333

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 19.

*Leon*

Nagle Violetta zemdlała. Szybko zadzwoniłem do Naty. Która mieszczka obok nas. Żeby zajęła się Nel. Gdy skończyłem rozmowę usłyszałem dzwonek do drzwi. Była to Naty. Powiedziałem jej ,że zaraz moi rodzice przyjadą po Nel. Szybko wziąłem Violettę na ręce i pobiegłem z nią do samochodu. Pojechaliśmy do szpitala. Gdy tam dotarliśmy. Zaniosłem moją żonę do sali wyznaczonej przez pielęgniarkę. Gdy przyszedł lekarz kazał mi opuścić salę. Z trudem to zrobiłem. W tym czasie zadzwoniłem do mamy.
L: Mamo. Violetta jest w szpitalu. Możesz pojechać po Nel i tu przyjechać ?
M: A co się stało.
L: Powiem ci jak przyjedziecie. A i jeszcze gdybyś mogła zadzwonić do Germana. Byłbym naprawdę wdzięczny.
M: Dobrze. A gdzie jest Nel ? Chyba nie zostawiłeś jej samej.....
L: Nie no coś ty. Jest z Naty. Mieszczka obok nas chyba wiesz, która. Dobra ja już muszę kończyć lekarz idzie.
Rozłączyłem się. W szybkim tempie podbiegłem do lekarza.
- Co z Violettą ? - zapytałem.
- Dziewczyna jest osłabiona. Jej ciąża nie przebiega jak powinna...
- Ale co jest nie tak ? - przerwałem mu.
- Musimy ją zostawić na tydzień lub dłużej w szpitalu. - powiedział.
- A co z dzieckiem ? Ona przeżyje ? - zapytałem już zw łzami w oczach.
- Tego nie mogę powiedzieć. - powiedział i odszedł. Usiadłem na krześle. Schowałem twarz w dłonie. Poczułem ,że ktoś dotyka mnie po ramieniu. Odwróciłem się w tamtą stronę zobaczyłem mamę i Angie.
- Synku co z Violą ? - zapytała.
- Nie jest za dobrze. Mnie wiadomo czy nasze dziecko przeżyje. A gdzie Nel ? - zapytałam.
- Poszła z Germanem i Roberto < od aut. nie pamiętam czy dałam tacie Leona jakieś imię ;c więc będzie to Roberto.> po napój bo małej zachciało się pić.

*Violetta*

Obudziłam się w dziwnym miejscu. Gdzie ja jestem ? Zobaczyłam ,że obok mnie chodzi jakaś kobieta.
- Gdzie ja jestem ? - zapytałam.
- O już pani się obudziła. Jest pani w szpitalu. - powiedziała.
- Aha. A czemu jestem w szpitalu ? Coś się stało z dzieckiem. ? - zadawałam jej pytania.
- Na te pytania odpowie pani lekarz. - powiedziała. - Na korytarzu czeka pani rodzina. Zawołać kogoś ? - zapytała z uśmiecham.
- Jak jest to Leona. - powiedziałam. Kobieta otworzyła drzwi i zawołała Leona. Wszedł do sali od razu się do niego uśmiechnęła. Pielęgniarka opuściła salę.
- Vilu. - powiedział Leon siadając obok mnie i łapiąc za moją dłoń. - Jak ja się o ciebie bałem. - powiedział.
- A jak ja tu trafiłam ? - zapytałam.
- Zemdlałaś w domu. - wyjaśnił.
- Ale naszemu dziecku nic nie jest ? - zapytałam. Z jego oczy popłynęła łza.
- Nie nic jej nie jest. - powiedział wycierając łzę.
- A dlaczego się popłakałeś ? - zapytałam.
- Bo..... bo... nie mamy pewności czy ona przeżyje. - powiedziała ,a z moich oczu popłynęły łzy. Nagle do sali wszedł lekarz.
- Dlaczego płaczecie ? - zapytał. Jakby nic nie wiedział.
- Jak to dlaczego ?! Nasze dziecko może umrzeć. ! - krzyknęłam.
- Ale.....

---------------------------------------------------

Jakoś ostatnio spodobało mi się kończyć w takich momentach w których nie wiadomo co się stanie później :D Jak tam ?? WEEKEND <3

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = NOWE ROZDZIAŁY < 333

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 18.

*Violetta*

Poszliśmy po małą do jej pokoju. Jak zwykle rysowała.
- Masz ochotę na spacer do parku ? - zapytałam.
- Taaaaaaaak. - krzyknęła. Udaliśmy się do parku. Z Leonem szliśmy za rękę ,a Nel biegała wokół nas. Jak ja ich kocham. Mogła bym to mówić godzinami. Usiedliśmy na ławce. Wtuliłam się w mojego męża.
- Kocham was. - powiedziałam patrząc się na biegającą w oddali Nel.
- Ja was też kocham. - powiedział Leon. Po czym mnie namiętnie pocałował. - Dziękuje za to ,że jesteście - powiedział gdy się oderwaliśmy. Ja z uśmiechem od razu się w niego wtuliłam.

< 5 miesięcy później >

*Ludmiła*

Dwa miesiące temu urodziłam zdrowego synka Daniela. Jest oczkiem w głowie Federico. Zawsze mogę na niego liczyć. Nie myślałam ,że Daniel będzie taki grzeczny. Właśnie siedzę na kanapie i czytam książkę. Patrzę się na najważniejszych mężczyzn w moim życiu. Bawią się razem na dywanie piłeczką. W sumie to Federico ma więcej zabawy niż nasz syn.
- Fede idź połóż małego spać. - powiedziałam do męża.
- Dobrze. - powiedział patrząc na mnie. - Choć idziemy się położyć. - powiedział do naszego syna. Czy on wiem ,że dwumiesięczne dziecko nie rozumie tego co mówi ? Po jakiś 15 minutach. Wrócił.
- Daniel śpi. - powiedział siadając obok mnie.
- To dobrze. - powiedziałam odłożyłam książkę na stolik. Chciałam wstać ,ale Federico pociągną mnie za nadgarstek. Wylądowałam na jego kolanach. Zaczął całować moją szyję. Cicho pomrukiwałam.
- Wiesz... mały....  śpi.... może ....wykorzystamy...... jakoś.... ten.... wolny... czas.... - mówił między pocałunkami mojej szyi.
- A wiesz ,że z miłą chęcią. - powiedziałam. Zaczęłam pogłębiać nasze pocałunki gdy się przyniósł na moje usta. Wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do sypialni. Gdzie wiadomo co się stało.

*Leon*

Siedzę oglądam telewizję. Nel i Violetta gdzieś wyszły. Trochę to dziwne bo ostatnio mówiła ,że ma za duży brzuch i nie wyjdzie z domu ,aż do porodu. Właśnie ktoś wchodzi do domu. Poszedłem zobaczyć kto to taki. Były to dwie kobiety ,które kocham nad życie. A w drodze już trzecia. Tak właśnie okazało się ,że urodzi nam się dziewczynka. Którą oczywiście nazwiemy Vivien.
- Gdzie były moje dziewczyny ? - zapytałem biorąc małą na rękach.
- A byłyśmy na placu i na zakupach. - powiedziała Violetta.
- Jak było na placu ? - to pytanie skierowałem do wtulającej się w mnie Nel.
- Bardzooooooo fajnie. Tylko nie było ciebie ,a bez ciebie nie ma takiej zabawy. - powiedziała.
- Następnym razem pójdę z wami. - oznajmiłem. Spojrzałem na Violettę. Była jakaś blada. - Ej skarbie dobrze się czujesz ? - zapytałem z troską.
- Tak. Tylko troszkę mi się kręci w głowie. - powiedziała. Postawiłem małą na podłodze. - Choć odprowadzimy mamusię do pokoju. - powiedziałem do małej. Pomogłem Violettcie dojść na kanapę. Ale gdy ją przeprowadzałem, poczuła się jeszcze gorzej. I....

-----------------------------------------------------------

Macie takie tam :D Przerwa w takiej chwili..... Jak tam u was ??

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = NOWE ROZDZIAŁY < 333

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rodział 17.

*Violetta*

Usłyszałam ,że ktoś wchodzi do domu. Zeszłam na dół. Zobaczyłam Leona z Nel. Nel wróciła. Od razu się do niej przytuliłam.
- Gdzieś ty była. ? Nawet nie wiesz ja ja tęskniłam. - powiedziałam.
- Przepraszam to był pierwszy i ostatni raz. - powiedziała mała. Oderwałam się od niej.
- Dobra Nel. A teraz trzeba iść spać. - powiedział Leon.
- Dobrze. Dobranoc tatusiu. - przytuliła się do mojego męża. Oderwała się od niego.  Podeszła do mnie - Dobranoc mamusiu. - powiedziała i mnie przytuliła.
- Dobranoc. - powiedzieliśmy razem z Leonem.
- Kocham was. - powiedziała i poszła do swojego pokoju.
- My ciebie też kochamy. - powiedzieliśmy znów razem. Staliśmy jeszcze chwilkę tak. Odwróciłam się do Leona.
- Jak ci się udało znaleźć ? - zapytałam.
- Zawsze znajdę swoje dziecko. - powiedział. Pocałował ją w czółko - A teraz idziemy spać ? - zapytał.
- Oczywiście. - odpowiedziałam. Poszliśmy spać. Jeszcze szybko zajrzałam do pokoju małej i udałam się do sypialni.

*Leon*

Obudziłem się rano. Violetta jeszcze spała. Udałem się do łazienki i tam wykonałem poranne czynności. Potem poszłam do pokoju Nel. Zobaczyłem ,że nie śpi.
- Hej. - przywitałem się siadając na łóżko. Mała siedziała przy biurku.
- Hej. - powiedziała.
- Co tam robisz ? - zapytałem.
- Rysuje. - odpowiedziała. Podszedłem do niej.
- A co tam rysujesz. ? - zapytałem.
- Ciebie , mamę , mnie i Vivien. - oznajmiła.
- A kto to Vivien ? - zapytałem.
- Vivien to dziewczynka ,która mieszka w mamusi brzuszku. - powiedziała.
- A z kąt pewność ,że to będzie dziewczynka ? - zapytałem.
- Bo to wiem. - oznajmiła z uśmiechem. - Głodna jestem.
- Ja też . Choć zrobimy coś do jedzenia. Tylko cichutko po Violetta i Vivien śpią. - spodobało mi się to imię.  Poszliśmy do kuchni. Zrobiliśmy kanapki. Zjedliśmy je. Viola jeszcze nie wstała.
- Tatusiu idę do pokoju porysować. - powiedziała mała.
- Dobrze. - byłem ciekawy dlaczego moja żona jeszcze nie wstała. Więc udałem się do naszej sypialni. Zobaczyłem ją stojącą przy oknie. - Cichutko podszedłem i objąłem ją w talii.
- Jak się spało mojej księżniczce ? - zapytałem. Odwróciła się w moją stronę.
- Wspaniale. - oznajmiła po czym mnie pocałowała. Zniżyłem się do jej brzuszka.
- A tobie Vivien ? - zapytałem.
- Dlaczego Vivien ? - zapytała się mnie.
- Nel nazwała nam naszą córeczkę. A gdy spytałem skąd wie ,że to dziewczyna. Odpowiedziała cytuje '' bo to wiem ''. - powiedziałem.
- Bardzo ładne imię. - powiedziała. - Jak to będzie dziewczynka nazwiemy ją tak. - uśmiechnęła się do mnie.
- Może pójdziemy do parku z małą ? - zapytałam.
- Dobry pomysł. - powiedziała.

--------------------------------------------------------
Poniedziałek ;( Macie taki tam rozdzialik :P

  CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = NOWE ROZDZIAŁY < 333

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 16.

*Leon*

- Leon gdzie ona jest ? - płakała Violetta.
-  Nie wiem tego. Ale obiecuję ,że znajdziemy Nel. - powiedziałam przytulając ją.
- Obiecujesz ? - zapytała wycierając łzę.
- Obiecuje. Przysięgam na wszystko. A teraz idziemy jej szukać. - powiedziałam. Jeździliśmy po okolicy ,ale nie było ,żadnego śladu po Nel. Zaczynam się strasznie martwić i zastanawiać się. Dlaczego postanowiła odejść? Tego nie mogę zrozumieć. Zawsze mówiła ,że nas kocha. Nigdy nie zapomną jak zapytała mnie czy może mówić do mnie '' tato ''. Po moim policzku spłynęła wtedy łza szczęścia. Spojrzałam na telefon. Była już 2:00 w nocy.
- Violu może pojedziemy już do domu. - powiedziałam.
- Obiecałeś ,że ją znajdziemy. - powiedziała patrząc na mnie.
- I obietnicy dotrzymam. Ty położysz się spać ,a ja pojadę dalej szukać. - powiedziałem.
- Ale ja nie zasnę. Będę myślała o niej. - odpowiedziała.
- Ale chociaż spróbuj zasnąć. - powiedziałam. Zawiozłem Violettę do domu. A sam pojechałem szukać małej mam nadzieje ,że ją znajdę.

*Violetta*

Siedzę w pokoju Nel. Parzę na jej rzeczy. Łzy tęsknoty i smutku spływają po moim policzku. Podeszłam do jej biurka i zobaczyłam tam obrazek. Były na nim trzy osoby. Był na nim napisy pod osobami pod pierwszą był napis '' Tata - Leon '' , pod środkową postacią był napis '' Ja ''. A pod trzecią osobą było napisane '' Mama - Violetta ''. Położyłam się na łóżku małej z obrazkiem w ręku. Po moim policzku spływało coraz więcej łez.

*Leon*

Jeździłem po okolicy. Już miałem się poddać. Lecz gdy podjechałam pod plac zabaw. Zobaczyłem małą dziewczynkę na huśtawce. Wysiadłem z samochodu i podszedłem bliżej. Zobaczyłem Nel. Szybko pod nią podbiegłem i przytuliłem.
- Nel. Jak ja się o ciebie bałem. - powiedziałam przytulając ją.
- Po co mi to mówisz jak tak nie jest. ? - zapytała mała gdy się oderwaliśmy.
- Ale to prawda stęskniłem się za tobą. Dlaczego to zrobiłaś ? Dlaczego uciekłaś z domu ? - zadałem jej pytania.
- Bo słyszałam waszą rozmowę. Tą w łazience. I wiem ,że ja wam przeszkadzam. Nie chcę już tam wracać. - powiedziała.
- Ale my cię kochamy najbardziej na świecie. Chodzi ci pewnie o to ,że Violetta jest w ciąży. - przytaknęła głową. - Zawsze będziemy cię kochać. Jesteś naszą rodziną. I nawet gdy pojawi się na świecie nowe dziecko w naszej rodzinie zawsze i wszędzie będziemy cię kochać. Pamiętaj. - powiedziałam. Spojrzałem na nią jeszcze raz i po chwili mnie przytuliła.
- Kocham cię .... tatusiu. - powiedziała.
- Ja ciebie też córciu. - powiedziała. Oderwaliśmy się od siebie. Mała ziewnęła. - No to może już pojedziemy do domu. Violetta na pewno tęskni. A tobie to chyba chce się spać. - powiedziałam. Zaniosłem ją do samochodu i pojechaliśmy do domu. Jak ja się cieszę ,że Nel jest już z nami.

----------------------

W środę nie było rozdziału ;( Przepraszam. W poniedziałek też nie wiem czy będzie

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ = NOWE ROZDZIAŁY < 333