piątek, 27 czerwca 2014

I miejsce.

Na początku chciałam wam , życzyć miłych i ciepłych wakacji :) A teraz do setna chciałam wam zaprezentować I miejsce w konkursie na One Stot'a. Płakałam jak głupia gdy to czytałam :') Dziękuje Julii Verdas. ,że przysłała mi tego One Shot'a. Dobra nie przedłużajmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Buenos Aires. Bardzo dawno, dawno temu piękne miasto, tetniace życiem i kolorami. Teraz miasto pełne grozy i walki o przetrwanie. Zresztą nie tylko Buenos Aires jest miastem bez życia. Tak teraz wygląda nasz cały świat. Czasy sie zmieniły. Władze się zmieniły. Ludzie sie zmienili. Mama opowiadala mi zawsze o innym życiu. O lepszym życiu. Jednak, odkąd do władzy doszedł prezydent Heredia, życie wszystkich ludzi zmieniło sie na zawsze. Podobno z  początku było dobrze. Ludzie mu ufali. Coraz więcej osób zaczęło wierzyć w jego bajki. Dali sie mu zmanipulowac. I to niestety są tego skutki. Ja cieszę sie, że nigdy nie widziałam innego świata. Przynajmiej nie uzalalam sie nad sobą jak to kiedyś było dobrze... 
Dziś jest ten dzien. Taki jeden dzień w roku. Okropny dzień, w którym zbierają sie wszystkie dzieciaki w wieku od 12 do 18 lat w każdym mieście i zostają losowo wybrani na krwawe walki, które nazywają się Igrzyska Śmierci. Jest to nagrywana walka dzieciakow z różnych miast.Zawsze wybierają po 2 osoby z kazdego miasta.  Można sie zgłosić rowniez na ochotnika, ale rzadko kiedy ktoś to robi. Ja na szczescie jestem jedynaczką, lecz jest taka osoba dla której bym sie zglosila, choc wiem ze i tak nie moglabym. Mój były. Kochałam go, kocham i bede kochać. Byłam z nim szczesliwa, jednak w zeszlym roku, gdy mialam 16 lat, oświadczył mi, że lepiej bedzie jak sie rozstaniemy, poniewaz nie chce bysmy cierpieli, gdyby ktos z nas byl wybrany. Tak, wiec rozstalismy sie w zgodzie, ale od tamtej pory nie rozmawiałam z nim...
Wyjątkowo dzisiaj wstaje o 7:30 i ide pobiegac. Zawsze to robię. Biegam tą samą drogą, bo innej nie ma. Zawsze biegam po zniszczonym asfalcie, mijając zburzone budynki, patrząc na szare jak smola niebo. Po bieganiu, ide zjeść śniadanie:skórke od chleba i kości. Tym razem mój grafik trochę sie zmienia. Po śniadaniu zazwyczaj idę do szkoły, jednak dziś mamy dzień wolny i idziemy na tak zwane dożynki. Lecz jeszcze przed pójściem na ceremonię, ide sie przebrac w różową sukienkę, w którą ubieram sie co roku. Kiedy jestem gotowa, idę razem z tatą i mamą na to "święto". Mama jak zwykle placze. Nie dziwię sie jej. Boi sie o mnie. Tylko tata zawsze idzie z grobowa miną. Może też sie boi? Nie wiem... Gdy jesteśmy już na miejscu, ceremonię rozpoczyna burmistrz, który przypomina nam, że jesteśmy tylko poddanymi. Mrowkami, które służą swojej królowej. Pod koniec losuje karteczki z imieniami. Są 2 kule. Jedna jest z dziewczetami, a druga z chlopakami. Zawsze dziewczyny mają pierwszeństwo. Burmistrz podchodzi do puli i losuje jedną z karteczek. Podchodzi do mikrofonu i powoli czyta imię i nazwisko osoby, która sie znajduję na karteczce. 
-Violetta Castillo. - Zaczynam drzec. Kolana mi sie uginaja. Cała sie trzese. Jednak biorę sie w garść i wychodzę spośród tlumu. Następnie, burmistrz czyta wylosowana karteczke z puli chłopaków. 
-Jorge Verdas. -Te nazwisko... Znam je, aż za dobrze. Nie, to nie mój były, ale jego brat. Nagle widzę GO wyłaniającego sie z tłumu. 
-Zglaszam sie na ochotnika! Stać! Ja Leon Verdas zglaszam sie na ochotnika!!!-Strażnicy podchodzą do Leona i zabierają go razem ze mną do pociągu, który ma nas zawieść do stolicy naszego państwa-Madryt. 
*Podczas podróży*
Nadal nie mogę uwierzyć w to , że zostałam wybrana... Ja z Leonem...
Kocham go. I on ma zginąć?  Przecież to niesprawiedliwe. Jestem rozstrzesiona. -Lleon...
-Ciii już dobrze. Chodź do mnie. -Rozszerza ramiona w geście przytulenia. Podchodzę bliżej niego i wtulam się w jego umiesniony tors. Bardzo mi tego brakowało. Bardzo. 
-Aale Leon... Ja nie mogę... Jak ja mam niby cie..? -Nie daje mi dokończyć, tylko mnie całuje. Nie moge w to uwierzyć. Już tyle lat nie dotykalam czyjś ust.
Po pocałunku zaczyna drapac sie nerwowo po głowie. 
-Ja... Przepraszam. Musiałem to zrobić,  chociaż przez ostatnie chwile zycia...
-Nie mów tak. 
-A jak mam mówić, skoro to prawda?! To jest niedorzeczne! Napewno zgine. Nawer jeśli zostaniemy we dwójkę, to któreś z nas bedzie musiało...
-Nie Leon. Nie myslmy o tym teraz. Proszę...
-Dobrze. 
*W innej kabinie pociągu*
-Nie Leon! Napewno tego nie zrobię! 
-Lara prosze cie... Musisz...
-Nie! Ja nic nie muszę!  Nie pozwole na to, nie pozwolę...
-Lara, jesteś naszym mentorem... Proszę cie tylko o jedną rzecz. Byś utrzymała przy życiu Violette, nie mnie. Rozumiesz? Nie przysyłaj mi niczego. Ona tego bardziej potrzebuję. 
-Aale Leon...
-Wiem, rozumiem. Mi też jest ciężko...
Gy docieramy na miejsce, przebierają nas w stroje stworzone specjalnie, do życia w tamtych warunkach. Kiedy jestem na arenie, zauważam Leona. Nagle zegar wybucha, co oznacza start. Wszyscy rzucają sie po broń, rozpoczyna się krwawa walka. Biorę szybko łuk i biegne do lasu. Wspinam sie na najwyzsze drzewo i rozkladam sie na nim. Kładę sie i zasypiam. Kiedy sie budze, strasznie chce mi sie sie pic. Jest starsznie parno... Nagle widzę pudełko, ktore leci do mnie. Sięgam po nie i otwieram. W środku znajduje sie lejek. Przyciskam go do drzewa, a po chwili woda zaczyna wylatywac z niego. Zaczynam pic, a przy okazji obmywam swoją twarz. Wyciągam lejek i chowam go do kieszeni. Po chwili słyszę jakis głos. Ktoś idzie~myślę. Naciagam strzale na luk i celuje. 
-Łoło... powolutku... Nie strzelaj, proszę!-Zaczynam sie śmiać.  
-Wskakuj Leon. -Ten sie tylko uśmiecha i zaczyna sie wspinać po gałęziach. Po kilku minutach, siedzi juz koło mnie. Żadne z nas sie nie odzywa. Wiemy co nas czeka i nie chcemy zepsuć tej chwili. Rzucam sie na Leona i obejmuje go z całej siły, a ten wtula sie we mnie jeszcze mocniej. Przypomina mi się, że jest to nagrywane, ale nie przeszkadza mi to. Siedzimy wtuleni w siebie jeszcze przez parę minut, a potem zasypiamy. Budzimy sie i schodzimy z drzewa. Jesteśmy strasznie głodni. W pewnej chwili zauważam krzak z owocami. Podchodzę do niego i zrywam kilka. Dzielę sie z Leonem i zjadamy wszystkie owoce. 
*Parę godzin później*
Chodzimy i chodzimy... Czuję sie jak w jakimś pudle. To jest jak jakies bledne koło. Nagle zauważam jak ktoś do nas podbiega z nożem.  Już ma sie rzucić na Leona, ale zanim to robi, strzelam w niego z łuku. Upada na ziemie. Leon podchodzi do zwłok chłopaka i zabiera kilka potrzebnych rzeczy. Następnie kierujemy sie w strone rogu obfitosci. Po drodze znów wpadamy na kogoś. Tym razem to kobieta. Ma tyle gniewu w sobie. Rzuca sie na mnie i mną szarpie. Patrzę jak podnosi swój sztylet do gory i już ma zamair wepchnąć go we mnie, ale Leon odpycha ją ode mnie. Dziewczyna sie podnosi i zaczyna sie bić z Leonem. Nie mogę na to patrzeć. Chcę coś zrobić, ale nie potrafię. Po chwili czuję jak ktoś mnie obejmuje. Wtulam sie w Verdasa i stoimy tak przez kilka minut. Następnie udajemy sie do rogu obfitości. Gdy docieramy na miejsce, ku naszemu zdziwieniu nikogo nie zastajemy. Znajdujemy tam plecaki i żywnością, którą natychmiast wchlaniamy. Nagle słyszymy komunikat, świadczący o tym, że zostało tylko 3 uczestników, a to oznacza, że przeżył tylko jeden, bo ja i Leon to już 2. Siadamy sie na środku i wypatrujemy ostatniego uczestnika, lecz nic nie zauważamy. Po paru godzinach slyszymy jakiś szmer. Chwytamy za broń i podchodzimy bliżej hałasu...
Słyszę jak ktoś krzyczy. To krzyk Leona. Odwracam sie i widzę Diega trzymającego Leona.
-Jeśli sie ruszysz, skręce mu kark! -Nieruchomieję. Do oczu zaczynają napływać mi łzy, jednak je wstrzymuje.
-Pprosze... Nie rób mu krzywdy, weź mnie zamiast jego...
-A co to ci da? Ty noc nie rozumiesz?! Oni to tak ukantowali! I tak wszyscy zginiemy.., -I widzę jak ma zamiar zabić Leona, lecz ten jest szybszy. Wyslizguje sie pod Diegiem i uderza go z całej siły. Zaczynają sie bić, a pod koniec Leon wbija nóż prosto w serce Diega. Zaczynamy sie na siebie spoglądać. I co teraz? Zostalismy we dwójkę...
-Słuchaj Violu i tak jedno z nas musi zginąć, a ja ci na to nie pozwolę. 
-Nnie... Leon nie! -On podchodzi do mnie i całuje mnie namiętnie. Oddaję każdy pocałunek. Chciałabym by ten moment trwał wiecznie.  Nagle Leon się odsuwa ode mnie i chwyta nóż. 
-Nie!!! Leon nie!!!-Chcę go powstrzymać, lecz jeyne co od niego słyszę to
-Żegnaj Violu, kocham cie. -I wbija nóż w siebie. Zaczynamy krzyczeć. Nie moge w to uwierzyć, że oddal zycie za mnie. Przecież ja bez niego to jak roślina bez wody... Nie zamierzam dac władzom tej satysfakcji i postanawiam zrobić coś czego nikt jeszcze nie robił. 
-Niedługo sie zobaczymy, Leon... -Mówię. Polykam trujące jagody, które znalazłam w lesie i zasypiam...
*współczesność*
-I oto historia zakochanych, która odmienila nasze życie. Dzieki nim żyjemy w wolnym kraju i mamy pokoj na swiecie...
-Świetne opowiadanie Tini. Dostajesz 6.
-Dziękuję bardzo.
- Jak ty to zrobilas, ze wiedziałas co oni w danych momentach odczuwali?
-Mama mi opowiadala o mojej siostrze Violettcie. Nie znalam jej osobiście, ale z historii, które opowiadają mi rodzice, wynika, że Violetta była wspaniałą osobą. Tak samo jak Leon. Kochali sie i dlatego przezwyciężyli śmierć...
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
 
I jak się podoba ?? 

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 14. Teraz my coś powiemy z Federico.

*Federico*

- Zostaniesz moją dziewczyną ? - zapytałem cicho Lu.
- Co ?! - krzyknęła.
- Zostaniesz moją dziewczyną ? - zapytałem ponownie. Siedziała cicho. Nie wiem co przez to myśleć. - Albo wiedz co zapomnij. Choć pójdziemy na ten ślub. Trzeba przeprosić rodziców za to wszystko w kawiarni. A o tym co się teraz wydarzyło... - nie dokończyłem przerwała mi pocałunkiem. Oczywiście odwzajemniłem go. Oderwaliśmy się od siebie dopiero jak zabrakło nam powietrza. Stylneliśmy się czołami.
- Czy to znaczy ,że się zgadzasz ? - zapytałem.
- Jak mogłabym ci odmówić takiej propozycji. - wstałem z ławki podałem jej rękę.
- Choć teraz na to wesele. - poszliśmy powolnym krokiem na ślub. Przed kościołem zobaczyliśmy Leona i Violettę. Podeszliśmy do nich. Staliśmy tak ,aż ceremonia się nie skończyła. Potem poszliśmy na wesele było niedaleko to po co nam samochód ? I tak pewnie wrócimy pijani. Udaliśmy się do sali ,w której miało się wszystko odbyć. W czwórkę czekaliśmy na gości w drzwiach. I na naszą parę młodą. Gdy w chodzili na sale zobaczyli nas rodzice. Podbiegli do nas.
- My naprawdę chcieliśmy was przeprosić za tamto.... - zaczęła mama.
- Teraz my coś powiemy z Federico. - powiedział Leon.
- My przepraszamy was za to ,że tak tam na was krzyczeliśmy. - powiedziałem.
- To było pod wpływem emocji. -  oddał mój brat.
- Mam nadzieje ,że nam wybaczycie. A jeśli nie to sobie pójdziemy. - spuściliśmy głowy. W tej właśnie chwili zobaczyłem ,że wokół nas stoi masa ludzi. I czekają na odpowiedź tak jak i my. Nie czekaliśmy długo na odpowiedź rodzice nas przytulili. Ludzie zaczęli nam bić brawo. A Lu i Violetta popłakały się ze wzruszenia. No i w końcu tworzymy normalną rodzinkę. Oderwaliśmy się od siebie. Uśmiechnęliśmy się.

*Violetta*

Cieszę się ,że się pogodzili. Chłopaki są szczęśliwi tak jak i ich rodzice.
- A no właśnie. Musimy wam kogoś przedstawić. Dziewczyny. - powiedział Leon. Podeszliśmy z Lu do nich.
- To jest Violetta. - powiedział Leon wskazując na mnie.
- A to Ludmiła. - oznajmił Federico. -  Moja dziewczyna. - oddał.
- No to wam gratulujemy. - powiedział ojciec poklepując Fede po ramieniu. Co ? Od kiedy oni są razem ? Jak ? Pewnie chodziło o to co mówili ,że pójdą wcześniej bo muszą porozmawiać ze sobą. Jeszcze w domu wypytam Lu o szczegóły. A teraz taniec rodziców chłopaków. Leon staną obok mnie.
- I co dumna ze mnie ? - zapytał.
- Bardzo. Nareście się pogodziliście. - powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Zatańczysz ? - zapytał.
- Z przyjemnością. - odpowiedziałam i ruszyliśmy na parkiet.
Przetańczyliśmy już ze trzy piosenki. Kiedy z głośników zaczęła lecieć wolna piosenka. Wtuliłam się leciutko w Leona. On jest naprawdę fajnym facetem. Gdy piosenka się skończyła poszliśmy do stołu. Gdzie siedzieli nasza nowa parka ( Federico i Lu ). Gadaliśmy i śmieliśmy się. Gdy nagle podeszła do nas mama chłopaków.
- Dziewczyny mogę z wami pogadać na osobności.? - zapytała. Przytaknęłyśmy i wyszłyśmy na dwór.
- Chciałam wam podziękować. - powiedziała pani Verdas.
- Ale za co ? - zapytała Lu.
- Bo ja wiem ,że to dzięki wam chłopaki tu przyszli i nam wybaczyli. Nie pytajcie skąd wiem. Naprawdę dziękuje wam z całego serca. - powiedziała po czym nas przytuliła.
- Nie ma za co. My tylko im powiedziałyśmy co jest w życie ważne ,a co najważniejsze. A najważniejsi są rodzice. To oni tak naprawdę dali nam życie. - powiedziałam i się uśmiechnęłam szczerze.
- Jeszcze raz dziękuje. - powiedziała. Wróciliśmy do sali ,w której odbywało się wesele. Uśmiechnięte wróciłyśmy do chłopaków.
- Chłopaki nie wypuście takich skarbów z rąk. - powiedziała mama chłopaków i poszła.
- Jak wam naopowiadała coś głupiego to przepraszamy za nią. - powiedział Leon.
- Nie nic głupiego nie mówiła. - powiedziałam.


 == = == = = = = = ==   === === = == = = = = = == =  == =

I co ? Dawno nie było rozdziału chłopaki są już pogodzeni z rodzicami. Ja się z tego powodu bardzo cieszę :)
Postanowiłam ,że przez następny tydzień nie dodam rozdziału. Takie małe wakacje. Mam nadzieje ,że mi wybaczycie. Pamiętajcie kocham was. :) Jutro jeszcze dodam One Shot'a. z pierwszego miejsca. Przy którym ryczałam. :')
10 kom. = 15 rozdział. 
 CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ= NOWE ROZDZIAŁY < 33 


sobota, 21 czerwca 2014

II miejsce.

No to czas na II miejsce w konkursie na One Shot'a. Mam nadzieje ,że przeczytacie ,bo jest naprawdę ciekawa. Co do jutra. Jutro niestety nic nie dodam bo jadę do babci. W związku z poniedziałkiem mam do was pytanie. W poniedziałek chcecie rozdział 14 czy może I miejsce w konkursie na One Shot'a ?
Odpowiedzcie w komentarzu. Tyle pisania teraz One Shot Niky Verdas. Opowiada o.... a z resztą sami się przekonacie. Miłego czytania. : ))

----------------------------------------------------------- 



 ~*~
Ona i jej paczka to najlepsze laski w szkole. On to cichy i spokojny chłopak który oprócz kumpli i rodziny nie ma nikogo... Dziewczyny zawsze mają to czego chcą, a to oczywiście zainteresowanie... Dziewczyny kuszą chłopaków wyglądem, makijażem, ale nie dają im nic oprócz możliwości patrzenia na nie. Zawsze muszą być w centrum zainteresowania. Jednak nie wszystkim się to podoba... Co do chłopaków... Dobrze się uczą, nie wdają się w bójki. Ich życie to Stud!o i Stud!o... Więc nie mieszając zacznijmy od początku...

                                    ~*~
Jest ciepły wiosenny poranek. Violetta, Ludmiła, Francesca i Naty (tak nazywały się dziewczyny) jak zwykle razem udały się do Stud!a. Dziś dzień przesłuchań, więc dziewczyny liczyły na ,,Nową Zdobycz". Już od progu szkoły zobaczyły grupkę chłopaków. Od raz do nich podeszły.
-Część! Jestem Violetta a to Lu, Fran i Naty - przedstawiła przyjaciółki gestem ręki.
-Witamy Boginie! Jam jest Diego. Przedstawiam Tomas, Broduey i Napo. - powiedział z ukłonem. Dziewczyny już wiedziały, że jutro muszą założyć NAPRAWDĘ krótkie spudniczki...

                                     ~*~
-A te znowu podrywają nowych frajerów... - powiedział zdołowany Leon do Maxiego.
-A Ty co? Zazdrosny? Podoba Ci się któraś?
-Co? Mi? Bed girls? Hahaha! - za śmiał się ironiczne Verdas - Po prostu żal mi ich...
-Verdas, Verdas... Znam Cię i wiem, że Castillo zawróciła Ci w głowie.... Nie oprzesz się jej. Jest taka cudowna, piękna.... A te jej ciemne loczki... - rozmarzył się Ponte.
-Ty mówisz o Violettcie?!
-Nie, o Naty - zamyślił się raper.
-Mam Cię!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie! I koniec, kropka!
-Dobra! Ją swoje wiem... Ty myślisz o Naty, Fede o Ludmile, Marco o Francesce...
-A ty o Violettcie... - dokończył za Verdasa Ponte.
-I tak nigdy nie zwrócą na nas uwagi...

                                ***
Tydzień później. Dziewczyny ,,kuszą" chłopaków. Oni nic nie podejrzewają. Myślą, że na serio podobają się dziewczyną. W Stud!o trwała przerwa. Chłopcy rozdzielili się. Diego poszedł z Naty, Napo z Fran, Tomas z Lu, Broduey z Violettą. Gdy odeszli od siebie chłopcy zadali im identyczne pytanie:
-Violu/Fran/Lu/Naty czy będziesz moją dziewczyną?
Wszystkie popadły w śmiech. Zawsze gdy akcja się powtarzała, mówiły dokładnie to samo:
-Kochany! Ty myślisz, że byłabym z kimś takim jak Ty? Żartujesz sobie? Gadałam z tobą, tylko dla tego, że nie mam co robić a ro sprawia mi radość! Lu/Fran/Naty/Viola odchodzi! - powiedziały, pstryknęły palcami i odeszły. Jednak  nie wiedziały co czeka ich z tymi chłopakami. Oni mieli każdą. Zgrywali miłych, potem upijali swoje ,, dziewczyny" i zaciągali je do łóżka. Tylko dla nowych ,,sztuk" przyjechali do BA. Musieli się zemścić, bo to ich tradycja... Dziewczyny nie wiedziały na jak głęboką wodę wchodzą!

                                 ~*~
-Dziewczynki już żuciły chłopców? Leoś nie smuć się... One nie są dla Was! Spójrz tylko na mnie, Lene, Valerie i Lare! My i wasza czwórka... Powstały by fajne pary np. Maleria (Maxi, Valeria) Lerico (Fede, Lena) Larco (Lara, Marco) i... Lemila (Leon, Camilla). Przecież one nie są dla Was! - próbowała go przekonać ruda.
-Camilla! My nie mamy nic do Bed Girls! Do was tym bardziej! Nie podobacie nam się! - odparł szatyn i wrócił do kumpli.
-Znów ta sama śpiewka? - raper skierował pytanie do sztyna.
-Tak... Nie mam już siły... A właśnie... Bed Girls spławiły już tych kolesiów... Nie wyglądają na zachwyconych... Lepiej patrzec im na ręce...

                                  ~*~
Późny wieczór. Przyjaciółki mają zamir wyjść z sali prób i wracać do domu. Violetta podeszła je otworzyć, ale o dziwo były zamknięte. Nagle dziewczyny zobaczyły otwierające się drzwi do sali nagrań. Wyszli z tamtąd znane im postacie.
-Tęskniłaś - odezwał się do Violetty Broduey.
-Czego?! - odparła szatynka.
-Nam, nikt się nie sprzeciwia! - powiedzieli i zaczęli podchodzić  do dziewczyn. Lu dostała z liścia, Naty ściśneli nadgarstek do czerwoności, Fran połamali nos, a Violette ciągnęli za włosy. Po torturowali dziewczyny, aż były pol-przytomne wtedu zaczęli je całować. Gdy mieli je rozbierać do pomieszczenia wszedł Leon, Fede, Marco i Maxi. Bed Boy'e dostali parę razy w twarz. Po chwili dziewczyny jechały z chłopcami do szpitala. Na miejscu zrobiono im kilka badań. Violetta odpoczywała, gdzy do jej sali wszedł Leon.
-Hej!
-Dziękuje.
-Nie ma za co...
-Ale mam jedno pytanie... Dlaczego to zrobiliście?
-Traktujecie nas jak powietrze, więc nie wytrzymacie bez nas 3 minut - powiedział i uśmiechnął się do szatynki. Ona niespodziewanie go pocałowała. Było to piękne. Po chwili zapytała:
-Czy to oznacza, że my...
-Tak. - przerwał jej Verdas.
Pp chwili dostała 3 sms'y
Od:
Lu-Jestem z Fede!!! ;*
Fran-Jestem z Marco! :))))
Naty-Jestem z Maxim!
Napisała im o swoim związku i znów pocalowała szatyna

                                 ~*~
-Ten scenariusz jest świetny! Masz tę pracę! -krzyknął reżyser do Niky.
-Dziękuje!
Ustalili jesze kilka szczegółów co do współpracy i dwudziestolatka pojechała do rodziców.
-Dostałam te pracę! Dziękuje Wam! - krzyczała od progu.
-Cieszymy się, że mogliśmy pomóc, prawda Leon? - powiedziała matka.
-Oczywiście Vilu.

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 13. Zostaniesz moją dziewczyną ?.

*Violetta*

Dziś sobota. Idziemy we czwórkę na ślub rodziców Leona i Federico. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak się cieszę ,że idę tam z Leosiem. Już nie mogę się doczekać. Razem z Lu wczoraj kupiłyśmy sobie sukienki na tą okazję. Ja mam zielono niebieską. A moja siostra fioletową. Jest 12:30. O 13:00 ma przyjść po mnie Leon. Lu poszła już gdzieś z Fede. Bo stwierdzili ,że muszą ze sobą porozmawiać. Nie wiem o czym ,ale czuję ,że coś się święci między nimi. Bardzo do siebie pasują. Byli by cudowną parą. Po jakieś 25 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. '' To pewnie Leon '' pomyślałam i poszłam szybko otworzyć. Nie myliłam się to był on. Stał w garniturze. Pierwszy raz go takiego widzę na elegancko.
- Hej. - powiedział z uśmiechem.
- Hej. - powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
- Wyglądasz.... wow. - powiedział ,a ja się zarumieniłam. Dlaczego on tak na mnie działa. ? - Mam coś do ciebie. - Wyciągną za pleców czerwoną różę. - Proszę.
- A z jakiej to okazji ?
- Bez okazji. Szedłem obok kwiaciarni i pomyślałem o tobie.
- Dziękuje. Jest piękna, - powiedziałam.
- Tak ja ty. - powiedział. Spojrzałem na niego dziwnie. - Powiedziałem to na głos.
- Tak.
- Uznaj ,że tego nie było.
- Dobrze. Poczekaj zaraz pójdziemy tylko wstawię różę do wazonu. - oznajmiłam i poszłam do kuchni po wazon z wodą.
- Możemy iść. - powiedziałam z uśmiechem.
- No to idziemy. - powiedział i wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i udaliśmy się do auta szatyna. Naprawdę fajny samochód. Taki... nowoczesny ,ładny i zadbany. Jechaliśmy szybko.
- Nie sądzisz ,że jedziesz za szybko. ? - zapytałam.
- Nie czemu. ?
- Może dlatego ,że szybko jedziesz ? - zapytałam ironicznie.
- Wydaje ci się.
- Ale sam powiedziałeś ,że jestem taka piękna jak ta róża. Więc może jeśli jestem taka ładna pozwolisz ,żebym jeszcze troszkę pożyła na tym świecie. - powiedziałam.
- Będziesz mnie łapała za słówka. ?
- Tak. - Leon zwolnił i jechaliśmy w ciszy.
W czasie jazdy. Leoś otarł ręką o mogę nogę. Nie wiem czemu ,ale przeszedł minie przyjemy dreszcz. Spojrzałam nie niego.
- Przepraszam za to zmieniałem bieg. - przeprosił mnie.
- Nic się nie stało. - powiedziałam.

*Federico*

Spaceruję z Ludmiłą po parku. Rozmawiamy i śmiejemy się. Jak przyjaciele. No właśnie przyjaciele. Tylko ,że ja bym chciał czegoś więcej niż przyjaźń.
- A właściwie dlaczego wyciągnąłeś mnie do tego parku ? - zapytała.
- Bo muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałem.
- A co ?
- Może usiądziemy. - wskazałem na ławkę.
- Jasne.- usiedliśmy. - To co masz mi do powiedzenia.  ?
 - Może wyda cię się to głupie. Ale ja już tak nie mogę...
- Znów chodzi ci o rodziców ? - przerwała mi.
- Nie. Tym razem o ciebie.
- O mnie ?!
-Tak o tobie. Ale proszę nie przerywaj mi. - kiwnęła głową. - Nie mogę tego dłużej ukrywać. Po  prostu. Ty... od samego początku mi się podobasz. Nie wiem czemu tak na mnie działasz. Jeszcze nie miałem tak z żadną dziewczyną. Może dlatego, że jesteś wyjątkowa. Sam nie wiem. Ale jest coś w tobie takiego co mnie do ciebie ciągnie. Po prostu chciałem ci powiedzieć ,że ja..... Kocham Cię. - powiedziałem patrząc jej w oczy. Patrzeliśmy sobie w oczy jakieś 15 minut. - Nic nie powiesz. ?
- Wiesz zdziwiłeś mnie troszkę tą wiadomością.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- Jakie ?
- Zostaniesz moją dziewczyną ? - zapytałem z nadzieją w głosie.

= = = = == = = = = = = = = == = = = = = = = = == = = == = = = = = =

Jak podoba się rozdział 13 ?? Ten rozdział dedykuje mojemu anonimkowi '' Tori ''. ;)
A po przeczytaniu komentujemy :)
7 kom. = rozdział 14. 



CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ= NOWE ROZDZIAŁY < 33 



A i jeszcze jedno ,życzę wam udanego weekendu. < 3 
Pamiętajcie kocham was <3 Skarby w moje <3 

.

Chciałam wam tylko powiedzieć ,że rozdział 13 jest już napisany :)
Ale jeśli pod rozdziałem 12 nie będzie 6 kom nie dodam go.
Miłego dnia :P

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 12. Bo my jesteśmy razem.

*Leon*

- Bo my... Bo my jesteśmy razem. - powiedziała moja mama.
- No to super. - powiedziałem.
- Szczęścia życzę. - powiedział Fede. - Przepraszamy ,ale musimy już iść. Koleżanki na nas czekają.
- Jest jeszcze jedna sprawa ,o której nie wiecie. - powiedział tata Fede.
- Jaka ? - zapytałem spokojnie.
- Bo wy..... - zaczęła.
- Bo wy jesteście rodzeństwem. - powiedział szybko tata Fede. Poparzyliśmy na nich ze zdziwieniem.
- CO ? - zapytał Fede.
- Bo my kiedyś byliśmy małżeństwem. - zaczęła mama. - No jakoś tak wyszło ,że musieliśmy się rozwieść.- słuchałem i nie mogłem w to uwierzyć. - W sobotę jest nasz ślub. I jesteście oczywiście zaproszeni.
- Wiecie co wam powiem ?! - krzyknąłem wstając do stołu. - Wypchajcie się z tym waszym ślubem. Po tym jak mnie okłamaliście. Nie mam zamiaru tam przychodzić. - powiedziałam
- I jeszcze jedno mnie zastanawia. Dlaczego nie pozwoliliście nam się widywać z ojcem i matką. - krzykną Fede. Wyszliśmy z kawiarni. Słyszeliśmy tylko krzyki. '' Leon. Federico. Zaczekajcie " Ale nie mieliśmy zamiaru tego robić. Jeszcze bezczelnie nas okłamywali przez calutkie 19 lat. Nie wiem czy im kiedykolwiek wybaczę.
- Jak oni mogli to zrobić.  ? - zapytał Fede.
- Nie wiem. Nie wiem. Ale wiem ,że jesteśmy braćmi. To jakoś tak dziwnie mówić o tobie '' brat ''. - oznajmiłem.
- No. - zaśmiał się.
- Dobra to choć bo się spóźnimy na spotkanie z Violettą. -spojrzał na mnie dziwnie. - Czy ja powiedziałem '' Violettą '' chodziło mi o spotkanie z dziewczynami.

*Violetta*

Czekamy z Ludmiłą na chłopaków. Na ławce w parku. Już są spóźnieni jakieś 15 minut. Dlaczego nie przychodzą. Po chwili usłyszałam głos za naszymi plecami.
- Hej. Sorki za spóźnienie. - powiedział Leon.
- Nic się nie stało. - powiedziała Lu.
- Dobra. To gdzie dziś idziemy ? -zapytałam.
- Nie wiem. Może na plaże. - powiedział Fede.
- Dobra. Ale najpierw wam coś musimy powiedzieć. - zaczął Leon.
- Jesteśmy z Leonem rodzeństwem. - oznajmił Fede.
- Co ? Ale jak ? Dlaczego nic nam nie powiedzieliście. ? - zapytałam.
- Bo się dowiedzieliśmy jakieś 20 minut temu. - powiedział szatyn.
- No dobrze. To teraz będziecie pewnie nadrabiać te stracone chwilę z rodzicami. - powiedział Ludmi.
- No nie bardzo to widzę. - powiedział Fede.
- Czemu ? - zapytałam.
- Bo jakoś tak wyszło ,że ja się najpierw wydarłem na nich. A potem Federico. - powiedział Leon spuszczając głowę wraz z Fede.
- Krzyczeliście  na własnych rodziców ? - zapytałam. Kiwnęli tylko głowami. - Jak mogliście im coś takiego zrobić. O rodziców trzeba dbać. A nie krzyczeć. Trzeba ich szanować. Spędzać z nim każdą wolną chwilkę. Bo kiedyś oni odejdą czy tego chcemy czy nie. - powiedziałam.
- Gdy tam mówisz......... To mam wrażenie ,że źle zrobiliśmy. - powiedział Leon.
- A myślicie ,że teraz im miło gdy ich własne dzieci na nich nawrzeszczały ? - zapytała Ludmiła.
- No chyba nie. - powiedział Federico.
- Więc w najbliższym czasie. Przeprosicie ich za to. A my pójdziemy z wami ,żeby sprawdzić czy przeprosiliście ich. - powiedziałam.
- Dobra. W sobotę jest ich ślub. Może pójdziemy ? - zapytał mnie Leon.
- Z miłą chęcią. - powiedziałam z uśmiechem.
- A ty Lu. Poszłabyś ze mną ? - zadał pytanie Fede.
- Jasne. Czemu nie.

= = == = = == = == = = === = = = = = == = ==

I tak prezentuje się rozdział 12. Jak się podoba. ?? Proszę komentuje, bo coraz częściej chodzą mi po głowie myśli nad usunięciem lub zawieszeniem bloga. I nie proście mnie w komentarzach ,żebym tego nie robiła tylko skomentujcie normalnie.
6 kom. = next 

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ= NOWE ROZDZIAŁY < 33

poniedziałek, 16 czerwca 2014

III mijesce.

III miejsce w konkursie na One Shota.

Zamek - król, królowa księżniczka. Dziś miały odbyć się w zamku urodziny  tej ostatniej. Violetta - bo tak miała na imię długo czekała na swój urodzinowy bal. Wybrała już suknię która idealnie na niej leżała, wysokie buty pasującego koloru. Biżuteria a co najważniejsze - upięcie włosów.
W tamtym zamku były różne zwyczaje. Na pewno różniące się od innych. Wszystkie fryzury miała wyrobione na swojej głowię już tydzień przed urodzinami. W tej chwili tańczyła na przyozdobionej sali. Wymyślała sobie melodie w głowie.

                       ***


Wszyscy goście już przybyli a dziewczyna z "balkonu" podziwiała tą przystrojoną sale jeszcze raz. Kremowe ściany, wielkie przejrzyste okna które przyozdabiały fioletowe zasłony. Podobne zasłony ciągnęły się od każdego rogu aż po główny czyli największy żyrandol z brylantów. Po sali na suficie rozmieszczone były takie same lecz o mniejszych rozmiarach. Kremowe, fioletowe oraz czerwone balony poprzyczepiane były tam gdzie się dało. 
 Uśmiechnęła się do siebie. Od ilu lat czekała na te urodziny.  Podłoga  ze świecących się płyt w których można by się przyjrzeć. Ponownie uśmiech zawitał na jej twarzy. Pięknie ozdobione długie stoły które tylko czekały by ktoś je zauważył. 
W tym momencie zeszła na dół do drzwi. Przywitała gości którzy byli obecni jak i tych którzy dochodzili. 
Kiedy rozmawiała z córką koleżanki jej mamy straciła poczucie czasu. Poczuła na sobie czyjś wzrok obróciła się i zobaczyła dobrze zbudowanego chłopaka w garniturze. Włosy miał postawione do góry na żelu. Był on wysoki, a co najważniejsze - przystojny. Uśmiechnęli się do siebie. 
       Podszedł do niej.

Wystawił ręce które dziewczyna od razu chwyciła, po chwili tańczyli na parkiecie.
       Na jego środku. 
Tańczyli oni królewski taniec. Prowadzili go, dołączyli się inni. Ruszali się w rytm muzyki tak samo jak oni tylko z lekkim opóźnieniem. Wirowali na parkiecie w melodię  która ciągnęła się bardzo długo. Na koniec taniec mieli przypieczętować pocałunkiem lecz ktoś musiał im przeszkodzić. 
- Drodzy moi! Złóżcie pokłon mojej córce! - wykrzyknął król - German. Brunet schylił się w duł by złożyć pokłon w między czasie pocałował dłoń Violetty. - Za pół godziny ogłosimy bardzo cieszącą nas rodzinę królewską Castillo oraz rodzinę królewską Heredia wiadomość. - dokończył król wszyscy oddali mu pokłon łącznie z córką. 
Nowo poznana para chodź nie znająca swoich imion wyszła na dworek dziewczyny. Violetta wzięła lampę naftową która oświetlała im drogę. Przeszli przez gałęzie do stadniny. 
- To mój ulubiony koń - powiedziała, - jest bardzo stary dlatego tak zależy mi na tym by żył. - wyszeptała. Chłopak położył rękę na jej ramieniu. Dodał jej otuchy swoim uśmiechem.
 - Jestem Leon. - powiedział myśląc że to odpowiednia pora przedstawienia się. - A ta piękność przede mną Violetta. 
       Zarumieniła się. 
Leon widząc to uśmiechnął się. 
- Widzisz to? - wskazała na zegar wiszący na zamku. Nie ma co był on ogromny. - trzeba wracać. Mój ojciec chciał coś ogłosić. 
Tak też zrobili, wrócili do sali w której odbywał się bal. 
-  Widzę że wszyscy już przybyli - rzekł najwyższej postawiony - każdy z nas wie że to ojciec wybiera córce męża - Tak kolejny zwyczaj zamku Castillo ale nie tylko jego Heredi, Ferro oraz Navarro też. - Więc o to wybrałem miesiąc temu! Razem z rodziną Heredia pragniemy cię zapoznać z synem Monicki, Luisa. Tomas, zapraszam cię. - mówił German - Violetto to twój przyszły mąż.

I w tym momencie świat się zatrzymał. Wszystkie kolory które zdobiły  sale robiły się powoli szare. Kiedy już to się stało obróciła głowę w stronę swojego przyszłego męża. Widziała jego szczerzący się ryj - posmutniała. Obróciła głowę w stronę Leona chłopaka już tam nie było - łza zleciała po jej policzku. Ona też bardzo chciała być z brunetem. Wszystkie balony momentalnie pękły. Jedzenie do niej mówiło a wszystko inne się z niej śmiało. 
Kiedy wróciła do świata żywych nie mogła nic powiedzieć. 
- Ślub oraz weselę odbędzie się za tydzień tutaj. Zapraszam wszystkich! - szatynka jeszcze bardziej zrobiła się smutna. Myślała że ojciec da jej co najmniej miesiąc. Może by go poznała i by jakoś go polubiła.


                       ***

Dzisiaj mija dokładnie tydzień odkąd ogłoszony został ślub. Ludmiła, Francesca oraz Natalia - we wszystkich płynęła niebieska krew, pomagały Violettcie się przygotować. Szatynka wymuszała uśmiech na swojej twarzy za każdym razem gdy musiała go dotknąć, porozmawiać, siedzieć z nim przy stole. 
       Za każdym.
Brunet imieniem Leon nie odzywał się od tamtej pory. Nie pokazywał się w zamku, nigdzie. Kiedy dziewczyna podeszła do okna, dotarło do niej naprawdę co właśnie się stanie. Była ubrana już w sukienkę, miała wybrane oraz ubrane buty idealnie pasującą do tego biżuterie i znowu najważniejszy element - upiętą fryzurę. Patrzyła w słońce którego dziś nie było prawię widać. W oddali zobaczyła ruszającą się postać był to TEN brunet o szmaragdowych oczach. Szedł przez wysoką trawę która mu troszkę przeszkadzała. Patrzył w jej oczy. Chociaż były za szybą. 
      Posłał jej uśmiech. 
Nie czekając dłużej, dziewczyna uciekła ze swojej komnaty i wyszła na dwór. Słyszała jeszcze swoje imię które wykrzykiwały jej przyjaciółki, nie obchodziło ją to. Liczył się tylko on i jego oczy, twarz. 
      Wszystko. 
Zbiegła po schodach które znajdowały się na świeżym powietrzu. 
On i Ona przyśpieszyli kroku do stopnia biegu, opadli w swoje ramiona. I w końcu pocałowali się.
Niebo zaczęło się robić niebieskie, słońce szybko powstało. Słychać było śpiew ptaków.
      Po tym wszystkim przytulili się.

środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 11. Bo my...

*Federico*

Wstałem rano. Udałem się do łazienki w celu wykonania czynności porannych. Dzisiaj mamy iść z Leonem do kawiarni szpiegować naszych rodziców. Ciekawe co się z tego okaże. Ubrałem się w czyste ubrania i zjadłem śniadanie. Nie miałem co robić więc poszedłem do salonu obejrzeć jakiś film. Nie był za bardzo ciekawy. W sumie to nawet nie wiem o czym był bo nie mogłem się skupić. Ciągle myślałem  o... I w tej chwili zadzwonił mój telefon. To był Leon.
F: Co tam ?
L: Idziesz do tej kawiarni czy nie ?
F: A która to godzina ?
L: 15:00.
F: Już wychodzę.
Rozłączyłem się. Włożyłem mój telefon do kieszeni moich spodni. I poszedłem na dwór. Gdzie już czekał Leon.
- Siemka. - powiedziałam.
- Dzwoniła do mnie moja mama mówiła mi ,żebyśmy poszli do kawiarni na 16:00. - poinformował mnie Leon.
- A nie mówiła po co ? - zapytałem.  Rozmowa toczyła się w czasie spaceru w stronę kawiarni.
- Nie. - powiedział krótko.
Resztę drogi szliśmy w ciszy. Nie mam bladego pojęcia co chcą nam powiedzieć rodzice.Gdy doszliśmy do kawiarni usiedliśmy przy jednym ze stolików. Zamówiliśmy sobie coś do picia i szarlotkę. Gadaliśmy i śmieliśmy się.


*Leon*

Jestem bardzo ciekawy o czym chcą nam powiedzieć rodzice. O wilkach mowa. Właśnie weszli do kawiarni. Przywitali się i dosiedli się do nas. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy.

*Violetta*

Siedzimy z Ludmiłą w domu. Kąpiemy się w naszym basenie za domem. Lubię z nią spędzać czas. Zawsze mnie zrozumie.
- Ja już wychodzę. - powiedziałam.
- To ja też. - powiedziała Lu i wyszłyśmy z basenu.
Położyłyśmy się na leżakach ,aby się troszkę opalić.
- Piękna dziś pogoda. - zaczęła Ludmiła.
- Masz rację. Ciekawe co Leon i Fede porabiają. - oznajmiłam.
- Pewnie jak zwykle są na treningu.
- Nie pytałam się Leona nie mają dzisiaj.
- No to nie wiem.


*Leon*

Gadamy cięgle.
- A tak w ogóle to po co nas tu ściągnęliście ? - zadał pytanie Federico.
- No właśnie musimy wam coś powiedzieć. - zaczął tata Fede.
- A co takiego ? - zapytałem.
- Bo my....

= = ==  == == = = = = = = = = =  = == = = =

Środa. Jak myślicie co powiedzą im rodzice ? Tego dowiecie się w następnym rozdziale. A może i troszkę później.  Nie wiem sama. Ale już niedługo będzie Leonetta i Fedemilla. < 333
A teraz 5 komentarzy = następny rozdział 

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ= NOWE ROZDZIAŁY < 33

wtorek, 10 czerwca 2014

Wyróżnienie.

Wiem ,że wyróżnienie z konkursu na One Shot'a miałam dodać w niedziele ( 8.06.2014r.) ,ale niestety nie miałam czasu. A co do rozdziału. Postaram się go dodać dzisiaj. Za jakąś godzinkę lub jutro.
No to teraz czas na wyróżnienie. Napisała go Violetta Verdas.

Dawno, dawno temu, za górami, za... Chwila... Tak zaczyna się bajka, a ta historia ani trochę jej nie przypomina. Nie każda każda powieść kończy się happyend'em i musimy o tym pamiętać.

Leon i Violetta, Violetta i Leon. Dwie zupełnie różniące się od siebie osoby, można było uznać, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Ona ponad życie kochała muzykę, prawdę mówiąc muzyka była jej całym życiem. On odważny, pragnący adrenaliny miłośnik motocrossu. Oboje jednak tworzyli całość i byli kochającą się ponad życie parą. Byli w stanie skoczyć dla siebie w ogień i zostawić wszystko, kiedy ich druga połówka była w potrzebie. Kto by pomyślał, że ich los skończy się tak marnie? Wszystko zaczęło się z początkiem wakacji, kiedy z powodu braku czasu, zbyt zajęci spełnianiem własnych marzeń zaczęli się od siebie oddalać.

Była piękna, letnia pogoda. Ciepły wiatr powiewał liśćmi, leżącymi na dróżkach, chodnikach i ulicach. Leon tak jak na co dzień dzień spędzał na torze. Od jakiegoś czasu przebywał tam dużo częściej niż zazwyczaj. Przystojny chłopak wsiadł na motor, po czym odpalił go i ruszył. Jego piękne brązowe włosy powiewały na wietrze, a on z każdym kolejnym okrążeniem i wykonanym trickiem, czuł że żyje. Niektórym mogło by się wydawać, że to dziwne, iż zwykły, przeciętny nastolatek tak bardzo oddaje się swojej pasji, jednak dla niego to było normalne i zrozumiałe. Przecież kochał to ponad życie.

Ona za to siedziała w ich wspólnym domu przy pianinie, myśląc nad melodią i słowami kolejnej piosenki. Instrument, niby zwykła rzecz, wydająca dźwięki, każda jak inne, dla niej znaczyła zupełnie co innego. Dla niej to było całe życie. Tak samo jak jej druga połówka spełniała swoje największe marzenia. Z jej pięknych ust wypływały coraz to nowe, szczere słowa, tekstu, który przypływał jej do ust, tak niespodziewanie, jakby już wcześniej znała słowa. Jej głos był bardzo melodyjny i czysty, została obdarzona wspaniałym talentem wokalnym i muzycznym, co w pełni wykorzystywała. Jej palce zaś wędrowały po klawiaturze, tak płynnie, tak jakby pływały i wiedziały, w który klawisz mają uderzyć.

Oboje spełniali swoje marzenia, tylko że tak bardzo poświęcali się swoim pasjom, iż z każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddalali, chociaż nie zdawali sobie z tego sprawy, ponieważ oni cały czas uważali się za szczęśliwą parę. Jednak czy na pewno można ich było tak nazwać? Widywali się tylko wieczorem, kiedy Leon wracał z toru. Razem jedli kolację, przy której z przemęczenia prawie wcale się nie odzywali i kładli się spać. Czy tak powinno wyglądać życie szczęśliwej pary? Zapewne każdy odpowiedział sobie teraz, że "nie". Kiedyś spędzali ze sobą każdą chwilę i zawsze sprawiały im je przyjemność. Tęsknili za sobą na każdym kroku, kiedy nie byli z drugą połówką. Tamte czasy zniknęły. Prysły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jednak oni zbyt zajęci sobą, nie zauważali tego i nadal uważali, że są tak jak zawsze kochającą się, szczęśliwą rodziną.

Pewnego dnia jednak kiedy Leon jak zawsze pojawił się na torze, jego życie zmieniło kierunek podążania. Wywróciło się o 180 %. W tym wydarzeniu uczestniczyła pewna osoba. Była nią najlepsza przyjaciółka Leona jak i Violetty. Nosiła imię Francesca, była mechanikiem na torze, na którym codziennie przybywał chłopak, oraz byłym uczniem prestiżowej szkoły muzycznej, którą ukończyła razem z Violettą. Mimo tego one nadal się widywały i przyjaźniły. Zawsze świetnie się dogadywały.

Kiedy Verdas wsiadł na motor i jeździł na maszynie przyglądała mu się właśnie Francesca, zawsze to robiła, wiedząc, że chłopak od zawsze był miłością jej najlepszej przyjaciółki, którą traktowała jak siostrę, ona i tak darzyła młodego chłopaka pięknym uczuciem, którym jest miłość. Kiedy ona nie patrzyła to on wlepiał swój wzrok w przepiękną nastolatkę. Nie wiedział dokładnie co tak na prawdę się z nim dzieje. Był z Violettą, więc dlaczego kiedy patrzył na Francescę miał iskry w oczach i na samą myśl o niej robiło mu się ciepło na sercu? Nagle przez swoją nieuwagę stracił kontrolę nad niebezpieczną maszyną i razem z nią zaliczył spotkanie z ziemią. Gdy dziewczyna zauważyła, że nastolatka nie ma w zasięgu jej oczu, szybko pobiegła zobaczyć co się stało. Kiedy ujrzała go z zakrwawioną ręką leżącego na ziemi, jej serce zaczęło bić o wiele szybciej, a w jej głowie tworzyły się najgorsze scenariusze. Przykucnęła przy chłopaku i prawą ręką sprawdziła puls.

Kiedy jego powieki uniosły się ku górze, a oczy wreszcie ujrzały światło dzienne, dziewczyna odczuła przypływ radości i wtuliła się w chłopaka. Zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji szybko odsunęła się speszona i wstała po czym sama pomogła mu zrobić to samo.

-Jak się czujesz?! Boli Cię coś?! Trzeba szybko wezwać pogotowie!-zaczęła panikować zmartwiona tym wszystkim. Szybko wsadziła rękę do spodni w celu odszukania telefonu.

On temu zaprzestał nie odpowiadając na żadne z zadanych pytań, lecz... zrobił coś czego i on i ona się nie spodziewali, jednak pragnęli. Zbliżył swoje wargi do jej i musną delikatnie. Czując, że dziewczyna go nie odpycha, zatopił ich usta w namiętnym pocałunku. Poczuł coś niezwykłego, coś czego nie czuł przy żadnym pocałunku z Violettą. Chwilę potem jednak ona odsunęła się od niego tak, że dzielił ich zaledwie milimetr.

-Leon, nie możemy. Ty jesteś z Violettą i chociaż pragnęłam tego co się stało, to my... my nie powinniśmy.

-Violetta teraz się nie liczy, teraz jesteśmy my-odparł bez namysłu i uśmiechną się po czym znów złożył pocałunek na ustach dziewczyny, a ona oddała go. To było magiczne przeżycie dla nich obojga.

Po oderwaniu się od siebie, chłopak niestety musiał już wracać do domu. Czule pożegnał się z Francescą i udał się w stronę miejsca zamieszkania. Wiedział, że musi porozmawiać z Violettą, wiedział że musi z nią zerwać. Wiedział wszystko... wszystko oprócz tego jak bardzo zrani to dziewczynę. Wszedł do domu z ponurą miną. Ona od razu podeszła do niego i musnęła lekko jego usta. Nie oddał pocałunku, co wprowadziło Violettę w zdziwienie.

-Coś się stało?-spytała kiedy siedzieli już przy stole jak każdego wieczoru.

-Nie, nic się nie stało-odpowiedział niezgodnie z prawdą.

-Widzę, że masz jakiś zły humor, no ale jak tam chcesz-zachichotała nie świadoma niczego co wydarzyło się dzisiejszego dnia.-pomyślałam, że może powinniśmy pójść razem na jakąś romantyczną kolację? Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy. Pomyślałam, że ostatnio trochę się od siebie oddaliliśmy i chciałabym to naprawić.

-Wiesz... Ja... Muszę Ci coś wyznać Violetto-teraz już wiedziała, że coś się stało. Zawsze mówił do niej pełnym imieniem tylko wtedy kiedy naprawdę coś się działo.

-O co chodzi?-spytała zmartwiona. Denerwowało ją to, że chłopak milczał.-Leon proszę! Ja się martwię, o co chodzi?!

-Zdradziłem Cię-powiedział po czym wstał od stołu i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Widział... Pustkę, ból?

Także wstała i nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą wyznał jej chłopak. Czuła straszny ból w sercu. Nie sądziła, że on będzie w stanie tak bardzo ją zranić.

-Jak mogłeś? Dlaczego mi to robisz, co? Pewnie zawsze chciałeś żebym cierpiała, tak? Udało Ci się! Twój cel został wypełniony. Brawo. Kto jest tą szczęściarą, co?-spytała.

-Violetta... Przepraszam... Ja i Francesca nie chcieliśmy cię zra...-nie zdążył dopowiedzieć ponieważ ona mu przerwała.

-Francesca?! Pięknie... Po prostu [CENZURA] zajebiście!-z jej oczu zaczęły wypływać słone łzy.

Zdziwiło go słownictwo dziewczyny, nigdy nie słyszał żeby przeklinała. Chciał wytrzeć ręką łzy wypływające z jej oczu, lecz ona odsunęła się od niego.

-Nie wybaczę Ci tego...

-Nnie musisz... Ja... Ja chcę z nią być...-powiedział "wbijając nóż" w serce dziewczyny.

-Nienawidzę Cię!-uderzyła chłopaka w twarz i szybko wbiegła do ich wspólnego pokoju, gdzie wyjęła walizkę byłego chłopaka, spakowała jego ubrania i oddała ją jej właścicielowi. Chłopak wiedział, że to nastąpi, wiedział, że wyrzuci go z domu... Jeszcze raz rozejrzał się po mieszkaniu i wyszedł zamykając drzwi.

Ona położyła się na łóżku, po czym schowała głowę w poduszkę i zaczęła krzyczeć. Wzięła ich wspólne zdjęcie z szafki nocnej, przyjrzała się mu uważnie, a z jej oka wypłynęła łza, która wylądowała na fotografii. Przeczytała napis znajdujący się na odwrocie pamiątki 'Na zawsze razem'. Następnie podarła je na milion kawałków i zaczęła walić rękoma o materac. Po jakimś czasie, kiedy już się uspokoiła, wykończona zasnęła.

*tydzień później*

Z każdym dniem dziewczyna czuła się trochę lepiej, jednak cały czas leżała w łóżku. Ona na prawdę bardzo kochała chłopaka, niestety było już za późno. Szukała jakiegokolwiek sensu, by dalej żyć, jednak nie znalazła go. Jej oczy widziały otoczenie w czarno-białych barwach. Kiedy on znikną z jej życia, zniknęły także wszystkie kolory. To on był sensem jej życia, on był jej kolorami. A teraz? Tak po prostu postanowił odejść nie zostawiając dziewczynie powodu do dalszego funkcjonowania. Nie mogła uwierzyć w to, że chłopak, z którym była już 3 lata ją zdradził... I to z jej najlepszą przyjaciółką, teraz została zupełnie sama. Sama w tym okrutnym świecie pełnym nienawiści, problemów i ludzi.

On zaś już prawie zapomniał o Violettcie, jakby wszystkie chwile, które przeżyli razem w ogóle się nie liczyły. Jakby w ogóle nie miały miejsca w przeszłości.. Następnego dnia po rozstaniu z Violettą, związał się z Francescą. Tworzyli razem szczęśliwą parę. Razem chodzili, razem jedli, razem robili wszystko. Kiedy jednak chłopak pierwszy raz od jakiegoś czasu przypadkowo natrafił na zdjęcie jego z Violettą, na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Czuł współczucie, tęsknotę i nagle wszystkie wspomnienia, chwile spędzone razem jak tknięciem palca powróciły. Te złe chwile jak i te dobre. W tym momencie zapragną porozmawiać z Violettą, chciał aby zostali chociaż przyjaciółmi. Jeszcze udał się do parku, aby wszystko przemyśleć na spokojnie.

Castillo pierwszy raz od tygodnia zeszła na dół. Udała się do kuchni i przygotowała sobie jajecznicę. Wcześniej nic nie jadła. Nie była w stanie wykonać nawet takiej czynności. Nie była w stanie wyjść z łóżka... Z niechęcią jadła przygotowany posiłek. Jeśli tak można by to było nazwać. Bardziej wędrowała widelcem po talerzu. Kiedy już czuła, że więcej nie da rady zjeść, odstawiła talerz, ogarnęła się i postanowiła wyjść do sklepu, aby kupić podstawowe produkty spożywcze. Szła przez park, gdyż to była najszybsza droga.

Chłopak siedział na ławce ze spuszczoną głową, pomyślał, że będzie musiał pójść do Violetty i z nią porozmawiać. Nie wiedział, że ta chwila nastąpi tak szybko. Uniósł głowę ku górze i ujrzał przepiękną sylwetkę dziewczyny. Szybko wstał z miejsca i podbiegł do niej.

-Violetta!-krzykną w jej stronę.

Ona odwróciła się i znieruchomiała. Już tak dawno go nie widziała. Tęskniła za nim, cholernie za nim tęskniła, jednak wiedziała, że musi być twarda, że musi to wytrzymać.

-Leon... Czego chcesz?

-Przeprosić. Nie chcieliśmy Cię zranić, uwierz mi...

-Ale to zrobiliście... Jesteś z Francescą?

-No... No tak...

-No widzisz... To życzę szczęścia.-odparła z ironią w głosie-Nie wierzę, że tak szybko udało Ci się o mnie zapomnieć. O tym wszystkim co nas łączyło.

-Ala ja Cię kocham! Strasznie Cię kocham i chcę z tobą żyć. Francesca... Zdałem sobie sprawę jakim idiotą byłem. Ja jej nie kocham, to była chwila słabości.-już miał wypowiedzieć te słowa. Były one jak najbardziej szczere, jednak nie wyznał prawdy. Dotarło do niego, że ona nie zasługuję na kogoś takiego jak on. Powinna żyć w szczęściu, ale z kimś innym. Z kimś kto nie będzie jej ranił.

-Masz rację. Już zapomniałem, to nie ma sensu.-postanowił skłamać. I chociaż to było dla niego trudne, to myślał, że tak będzie lepiej.

-Tak myślałam...-powiedziała z zaszklonymi oczami.

Po wypowiedzianych słowach odeszła od niego. Z jej oczu wypływały strumienie słonych łez. Łez bólu, rozpaczy po utracie kochanej osoby. To był dla niej cios w serce. Szła szybko nie patrząc przed siebie. Nagle straciła grunt pod nogami. Wszystko zrobiło się ciemne.

Samochód jechał z szybką prędkością po jezdni. Pijany kierowca pojazdu nie zauważył dziewczyny przechodzącej przez pasy. Z dużą siłą zderzył się z nastolatką. Upadła na ziemię. Kierowca nie przeją się całym zdarzeniem. Po prostu jechał dalej.

Leon jeszcze chwilę stał zrozpaczony. Odwrócił się w celu zobaczenia po raz ostatni swojej ukochanej. Zobaczył postać leżącą w kałuży krwi. Kiedy doszło do niego, że to Violetta, od razu do niej pobiegł. Teraz to z jego oczu wypływały łzy. Nie chciał jej stracić.

-Nie odchodź, proszę Cię! Nie! Ja cię kocham, rozumiesz?! Kocham Cię, nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz mnie zostawić!-krzykną, po czym wybuchną płaczem.

Karetka wezwana przez jednego z przechodniów, zabrała dziewczynę do szpitala. Chłopak szybko wezwał taksówkę i także tam pojechał. Siedział przy niej każdą dzień i każdą noc. Cały czas żył w nadziei na lepsze jutro.Wierzył w to, że wszystko będzie dobrze.

Nagle sprzęt podłączony do dziewczyny zaczął piszczeć, a kreska na wykresie zrobiła się prosta. Do pomieszczenia wbiegła masa lekarzy i pielęgniarek. Chłopak wyproszony wyszedł z sali. Nie wiedział dokładnie co się stało. Dopiero kiedy doszło do niego, że może stracić ukochaną jego serce zabiło mocniej. Bał się. Bardzo się bał. Lekarze zaczęli akcję ratunkową. Maltretowali ją różnymi sprzętami, w celu przywrócenia pracy jej serca. Nagle wszystko ucichło. Z sali wyszedł zawiedziony lekarz.

-Niestety, nie udało nam się. Robiliśmy co w naszej mocy, ale nie dało się przywrócił pracy serca. Przykro nam. -odparł lekarz, po czym wszyscy rozeszli się w swoje strony.

Chłopak się załamał. Stracił wszystko to co najbardziej kochał. Serce, które biło tylko dla niego przestało funkcjonować. Nie było już odwrotu, stracił ją. Stracił na zawsze. Dlaczego jeśli tak bardzo ją kochał, zdradził ją? Dlaczego kłamał, że już o niej zapomniał? Dlaczego to ona nie żyje? Przecież to on powinien być na jej miejscu-w jego głowie utworzyło się tysiąc pytań, jednak na żadne z nic nie umiał odpowiedzieć-czym ona sobie zasłużyła? Po fakcie chłopak załamał się. Stracił jedyny sens życia. Ona była jego narkotykiem. Uzależnił się on niej. Teraz wiedział, że już nigdy nic nie będzie takie same jak wcześniej. Wszystko przez jego głupotę.

Próbował sobie z tym wszystkim radzić, próbował żyć dalej, próbował zapomnieć. Próbował wszystkiego, jednak nic to nie dało. Wszyscy pomagali mu wyjść z depresji jednak na marne. Chłopak w końcu nie wytrzymał. To wszystko go przewyższało, ta presja były dla niego zbyt silna. Kiedy nikogo nie było w domu udał się do łazienki i sięgną do najwyższej półki, z której wziął pudełeczko z jakimiś tabletkami. Wysypał na swoją rękę, na początku 1, potem 2, 3, aż w końcu całe opakowanie było opróżnione. Chwilę myślał nad tym co chce zrobić jednak, w końcu odważył się i połkną wszystkie tabletki.

Teraz już i chłopak był tam gdzie dziewczyna. Nie żałował swojego czynu, nie myślał o innych, teraz liczyli się tylko oni.

=  = == = == = = == = === = = ==== 

Jak się podoba ? 

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 10. Zakryłem się MENU.

*Leon*

Zobaczyłem moją mamę z.... tatą Fede ? O co tu chodzi. Wszedłem do kawiarni. Usiadłem kilka stolików od nich ,aby ich podsłuchać.
- Musimy im powiedzieć. Są okłamywani od tylu lat. - powiedziała moja mama.
- Wiem powiemy im jutro. - powiedział tata Fede.
- No to zobaczymy się z nimi jutro w tej kawiarni o 16:00 ?
- Jak dla mnie może być. - zgodził się.
- No to widzimy się jutro.
Wstali od stolika. Gdy wychodzili ja zakryłem się MENU ,żeby mnie nie zobaczyli. Przeszli obok mnie ,nie rozpoznali mnie. Zamówiłem sobie kawę. Myślałem o z kim mają się jutro tutaj spotkać. Przyjdę tu jutro o 16:00. Będę wszystko wiedział. Spojrzałem na swój telefon. 16:45. O szlak. O 17:00 jestem umówiony z dziewczynami i Fede. Szybko pobiegłem do domu. Zostawiłem swoje korki z treningu. I w szybkim tempie udałem się pod kino.
- Sorki za spóźnienie. Sprawy rodzinne. - powiedziałem do trójki przyjaciół.
- Nic się nie stało. - powiedziała Violetta z uśmiechem. Odwzajemniłem jej uśmiech. 
- Wchodzimy. Czy będziemy tu tak stać ? - zapytał Federico.
- Idziemy. - powiedziałem. Weszliśmy do środka. My z Fede chcieliśmy iść na horror. Ale dziewczyny chciały na komedię romantyczną. Nie mogliśmy się dogadać.
- Dobra. Mam pomysł. Dzisiaj idziemy na komedie. A następnym razem na horror. Dobra ? - zapytałem ,a oni kiwnęli głowami. - No to idziemy.
Po jakiś 2 godzinach film się skończył. Wyszliśmy z tej sali kinowej.
- Wiecie co ? Po obejrzeniu tego beznadziejnego filmu. Mogliśmy jednak pójść na horror. - powiedziała Lu.
- No mogliśmy. W życiu nie byłam na nudniejszym filmie.

*Violetta*

- Co wy na to ,żeby pójść teraz na lody ? - zapytał Leon.
- Dobra. - powiedziałam i poszliśmy. Szliśmy i szliśmy i dalej szliśmy...
- Daleko jeszcze ? - zapytałam.
- Nie już nie daleko. - powiedział Leon.
- A w ogóle to czemu idziemy już tyle ? - zapytała Lu.
- Bo idziemy na najlepsze lody w tym mieście. - wyjaśnił szatyn. Po jakiś 5 minutach. Byliśmy już na miejscu. Ja wzięłam czekoladowe. Lu - bananowe. Fede - truskawkowe ,a Leon - cytrynowe. Potem chłopaki odprowadzili nas pod drzwi naszego domu. Pożegnaliśmy się z nimi.

*Federico*

Idziemy z Leonem do domów. Mieszkamy obok siebie więc wracamy razem.
- Wiesz widziałem dzisiaj moją mamę i twojego tatę razem. - powiedział Leon.
- Co ?
- W kawiarni mówili coś ,że jutro o 16:00 komuś coś powiedzą. Tylko nie wiem co.
- I co z wiązu z tym ? -  zapytałem.
- Jutro tam idę idziesz za mną ?

-=== = = =  ==  === = == = = = = = =  ==  == =  = == = = = = = =

Sobota. Łapcie rozdział 10. Co ukrywają rodzice Fede i Leona ? Tego dowiecie się w następnym rozdziale. A tymczasem 4 komentarze = next


 CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ= NOWE ROZDZIAŁY < 33

piątek, 6 czerwca 2014

10.000 !!!!

Dziękuje . Za te 10.000 wyświetleń. Dziękuje tym ,którzy byli ze mną od początku jak i tym co niedawno zaczęli komentować moje rozdziały. To jest już 45 post na tym blogu ;) Mamy już 125 wszystkich komentarzy :D Musicie dać mi jeszcze 2 kom pod 9 rozdziałem ,żebym napisała 10. :)
A teraz może coś z krajów :

czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 9. Siedziała moja mama z...

*Leon*

Właśnie jadę na trening. Wieczorem mamy pójść wszyscy do kina. Właśnie parkuje mój samochód. Wchodzę do szatni ,aby się przebrać. Zobaczyłem ,że siedzi już tam Federico.
- Siemka stary. - powiedział.
- Siema młody. - powiedziałam i przybiłem mu piątkę. Wyszliśmy już na boisko. Zaczęło się trzygodzinna męczarnia.
- Verdas ! Poprowadź rozgrzewkę. Piętnaście kółek wokół boiska !! - krzyknął trener. Ja tylko westchnąłem na jego słowa i biegłem ,a za mną chłopaki z drużyny. Ja to mówią ,żeby być w czymś dobrym trzeba ciążo ćwiczyć. Sam chciałem być piłkarzem ,a teraz muszę się męczyć. Po trzech godzinach trening się skończył. Usiadłem zmęczony w szatni i napiłem się wody. Pomyślałem sobie ,że się przejdę.
- Fede ty przyszedłeś pieszo ? - zapytałem.
- No jakoś tak wyszło. Nie wiem jak ja wrócę. - powiedział i wziął wyka wody.
- Weź moje auto ja pójdę się jeszcze przejść. - powiedziałem.
- No to dobra. - powiedział z uśmiechem.
- Tylko masz mu nic nie zrobić...
- Nie bój się. - dałem mu kluczyki i poszedłem.

*Violetta* 

Właśnie siedzę w domu. Oglądamy z Lu jakiś film. Nie wiem o czym jest. Bo nie mogę się na niczym dzisiaj skupić. Nawet nie wiem czasem o czym myślę. Nic już nie wiem.
- Violetta. - Ludmiła zaczęła machać przed moimi oczami.
- Co coś się stało ? - zapytałam.
- Nie nic ja do ciebie mówię. A ty nic.
- Przepraszam na niczym nie mogę się skupić.
- No dobra wybaczam. - powiedziała i przytuliłyśmy się. - A teraz może mi powiesz dlaczego spałaś w sypialni Leona.
- Sama bym chciała to wiedzieć. Co ja tam robiłam ? Po co tam byłam ? Nie wiem. Nic nie wiem.
- No dobrze. - zaczęłyśmy znów oglądać. - A może ty mi powiedz dlaczego spałaś wtulona w Fede ? - powiedziałam przerywając oglądanie.
- Nie wiem. Byłam pijana. A w ogóle po co ci to ?
- Ciekawa jestem. - powiedziałam prawdę. - A po co ci to dlaczego spałam w sypialni Leona ?
- Ciekawa jestem. - powiedziała zaśmiałyśmy się.

*Leon*

Szedłem przez centrum. Chodziłem uliczką. Byłem już obok dobrze znanej mi kawiarni. Spojrzałem ,a za szybką siedziała moja mama z...

= = == = == = == = == ==== = = = = = = = === = = == = = =

Czwartek. Jak tam u was ?? U mnie nawet nawet. Jak myślicie kogo zobaczył Leon ?? I co z tego wyniknie ? Dowiecie się już nie długo :P Potrzymam was w niepewności.
A teraz 4 komentarze = next

 CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ= NOWE ROZDZIAŁY < 33

wtorek, 3 czerwca 2014

Komentujemy ;)

Wczoraj dodałam rozdział 8. :D Został wyświetlony 24 razy. A nikt nie skomentował. Dlaczego ?? To teraz takie mały zakładzik. Pod Rozdziałem 8 ma być przynajmniej 3 komentarze. Abym dodała rozdział 9. Wszystko jasne ? A więc , KOMENTUJEMY ROZDZIAŁ 8.  : )))

Przypominam również o ankiecie oddajcie swój głos :D 

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 8. Federico !?. Leon ?!.

*Ludmiła*

Obudziłam się na jakieś kanapie wtulona w  .... Federico !? Jak to możliwe ? Na szczęście byłam w ubraniach więc do niczego nie doszło. Mam nadzieje. Powolutku wysunęłam się z jego objęć.
- Już idziesz ? - zapytał z zamkniętymi oczami tuląc się do poduszki.Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do kuchni się czegoś napić. Otworzyłam lodówkę zobaczyłam tam jedynie wodę. Lepsze to niż nic pomyślałam i nalałam napoju do szklanki. Po chwili do kuchni wszedł ziewający Leon.
- A ty czemu nie śpisz ? - zapytał nalewając sobie wody do szklanki.
- Pić mi się zachciało. - wzięłam łyka wody i mówiłam dalej. - Nie wiesz może gdzie jest Violetta ?
- Śpi u mnie w pokoju. - powiedział spokojnie.
- A mogę wiedzieć dlaczego u ciebie w pokoju ? - dopytywałam się.
- Przyszła w nocy i powiedziała ,że nie ma się do kogo przytulić więc przyszła do mnie. - powiedział.
- Ale między wami.... - chyba wiedział o co chodzi bo szybko odpowiedział.
- Nie. Jak już zasnęłam położyłem się na podłodze. - oznajmił. - Aż taki to nie jestem ,żeby spać z niedawno poznaną dziewczyną.
- Wierzę ci. - powiedziałam.

*Violetta*

Obudziłam się w jakimś pokoju. Widać było ,że to pokój jakiegoś chłopaka. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się wokół. I nagle do pokoju wszedł... Leon ?!
- Przepraszam ja tylko po ubrania. - powiedział i podszedł do szafy.
- To ja jestem w twoim pokoju ? - zapytałam lekko zdziwiona.
- No tak. Przyszłaś tu w nocy.
- Ale my nie....
- Nie spokojnie. Nie przespał bym się z tobą. - oznajmił. Spojrzałam na niego dziwnie. - W sumie to bym się przespał ,ale oczywiście gdybyś się zgodziła. - puścił mi oczko. A ja się zarumieniłam. Leon wyszedł z pokoju. Ja ubrałam się wczorajsze rzeczy. Zeszłam na dół była tam Ludmiła z chłopami. Jedli śniadanie.
- Chcesz trochę ? - zapytał Leon.
- Z miłą chęcią. - powiedział. Zjedliśmy śniadanie i poszłyśmy od domu. Fede nas kawałeczek podprowadził ,bo sam musiał pójść do domu. Chłopaki jeszcze przy śniadaniu chłopaki zaproponowali wspólny wypad jutro na miasto. Oczywiście zgodziłyśmy się. Naprawdę polubiłam Fede i Leona. A może trochę bardziej.... Leona ?

 = == = = == = = == = == = = == = == = = == = == == =

Poniedziałek. Jak się podoba rozdział. Czytaliście już wyniki na konkurs One Shot'a. Proszę oddajcie swój głos w ankiecie < 3 3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ= NOWE ROZDZIAŁY < 33

niedziela, 1 czerwca 2014

Wyniki konkursu na One Shot'a

No to już czas na wyniki. Dostałam 6 prac. Jak na pierwszy taki konkurs jest to moim zdaniem bardzo dużo. Nie liczyłam na takie zaangażowanie z waszej strony. Naprawdę dziękuje. No dobra nie przedłużajmy. Wybrałam miejsce 1. , 2. , 3 oraz wyróżnienie.

Wyróżnienie otrzymuje- Violetta Verdas
Za One Shot o Leonetcie. Naprawdę bardzo mi się podobał. Piszesz bardzo ładnie. Dzięki za udział w konkursie. ; ))
Blog : leonetta16.blogspot.com.

3. miejsce  - Gabrysia Kowalska
Za One Shot o księżniczce. Naprawdę bardzo mi się podobał. Dziękuje za udział ; )) 
Blog : nie wiem jaki blog masz napisz w kom wtedy uzupełnię to.
Dyplom dla ciebie : 




2. miejsce - Niky Verdas 
za tą piękną historię o dziewczynach jak i chłopakach. Naprawdę była bardzo fajna. Dzięki za udział w konkursie.
 Blog ; nie wiem jaki blog masz napisz w kom wtedy uzupełnię to. 
 Dyplom dla ciebie : 



Iiiiiiiiiiiiiiiiii......... to na co wszyscy czekali. 

1.miejsce - Julia Verdas 
Twój One Shot był najlepszy. Od początku wiedziałam ,że będziesz miała pierwsze miejsce. Naprawdę gratuluje. Masz talent dziewczyno. Nie zmarnuj tego. Dzięki za udział w konkursie.
Blog ; nie wiem jaki blog masz napisz w kom wtedy uzupełnię to.
PS. Gdy czytałam twój One Shot płakałam jak głupia.  
Dyplom dla ciebie : 


One Shot;y będę oczywiście dodawać na tego bloga. ; )) No to teraz terminy kiedy dodam. 

Wyróżnienie - 8 czerwca 2014r. 
3. miejsce - 14 czerwca 2014r. 
2. miejsce -  20 czerwca 2014r. 
1. miejsce - 26 czerwca 2014r. 

DZIĘKUJE WSZYSTKIM ZA UDZIAŁ < 3333